piątek, 5 sierpnia 2011

A day like a day



Siedzę za kontuarem przepełnionym śliwką za 5 zł, brzoskwinią za 3,5 zł, kukurydzą za 30 groszy (promocja!). Rozwiązuję krzyżówkę. Krwawa jatka? 4 litery. Rzeź.Zastanawiam się, czy M. odwiezie mnie do domu. Patrzę.
Widzę miejskie damulki przechadzające się targowiskiem, w klapeczkach na obcasiku, za dużych, ześlizgujących się ze stopy, przytrzymywanych paluszkami. Widzę, jak bardzo źle mają dobrane biustonosze. Widzę lakier odpryskujący im z pazurów, widzę, że nałożyły za dużo pudru/fluidu/korektora/podkładu, albo, co gorsza, wszystko na raz, w ilościach wiadrowych. Widzę, jak się pocą, jak nadmiar makijażu spływa. Widzę, ich spękane pięty. Widzę, jak przebierają kupy używanych ciuchów, po czym co jedna odchodzi zrozpaczona, bo znalazła świetną sukienkę za 10 zł, rozmiar 38, niestety, ona nosi 40, ewentualnie 42, znalazła inną sukienkę, rozmiar 44, pasuje idealnie, ale lepiej nie kupować ciuchów w rozmiarze 44, kiedy jest się przekonanym, że można zmieścić swoje ciasto w dwa rozmiary mniej.
Miejskie damulki zawsze wiedzą lepiej, myślą, że wszystko im można, wydaje im się, że wszystko wiedzą. Nie gotują, ale przeczytały w kolorowym pisemku, że gotowanie na parze jest zdrowsze, a czy te marchewki to długo trzeba gotować? A co to za odmiana? To pani to sprzedaje, a nie wie? A 0,8 zł, to znaczy osiem groszy? A jak to poznać, czy pestka odchodzi? Nie odchodzi? To dziękuję.

Odechciewa mi się. Wiem, to dekadenckie, to szczeniackie, to infantylne, to niedojrzałe. A ja najzwyczajniej w świecie mam dosyć. Nienawidzę komedii romantycznych, tych wszystkich bajecznych filmów, tych książek w stylu "Jedz, módl się i kochaj", nienawidzę, są takie fałszywe. Żeby to było takie proste: zabrać torebkę, wsiąść do pociągu i zostawić wszystko, opuścić wszystkich, pojechać hen i zacząć od nowa! Zapomnieć, nie mieć wyrzutów, martwić się o siebie i swoją dupę, a nie o to, co pomyślą inni, bo to nie wypada, dziewczyno, ty wiesz, jak go zranisz...?

Ze względów osobistych i ze względu na ostatnie dwie nieprzespane, bo przeryczane noce - zakładam innego bloga. Tu wciąż będę pisywać, mniej prywatnie, choć póki co nie mam weny, nie mam sił. Jakaś niemoc wisi w powietrzu. Tamten blog ma charakter epistolarny. Listy do nikogo, takie, ot.

Po/(przed?)weselne refleksje:


1 komentarz:

  1. Też mnie ludzie bolą. Nadmiar takich, od których chce się uciekać i brak tych do których chce się biec...

    OdpowiedzUsuń