niedziela, 21 sierpnia 2011

Ranking książek najbardziej nieprzeczytanych

www.lubimyczytac.pl - stronę poleciła mi kiedyś koleżanka na facebooku. Internetowa biblioteczka - świetna sprawa. Fajna kontrola nad tym, co czytam, co chcę przeczytać, co zachęca recenzjami,  jak często czytam, i... Tu zaczyna się problem.
Zmartwiłam się. Zalogowałam się w swojej biblioteczce. Nie mogłam "dodać do przeczytanych", bo od miesiąca nie skończyłam żadnej książki. Taki paradoks - zawsze w wakacje zamierzałam się literacko uzupełnić, a wyszło zupełnie odwrotnie. W szkole - czytanie pod ławką na nudnej lekcji, czytanie w przerwie między lekcjami a zajęciami z kształcenia słuchu, czytanie w autobusach, czytanie na ławce przy fontannie, czytanie w bufecie szkoły muzycznej podczas czekania na kogoś.
Jeszcze smutniejsze jest to, że w akcie rozleniwienia całkowitego, które łączy się z totalnym wyssaniem energii, jakie mi ostatnio towarzyszy - nie czytam nawet, kiedy mam czas jak najbardziej wolny, bo.... Cóż, nie chce mi się. Wymiętoliłam trzy strony i odłożyłam. Coś tu nie gra? Gdzie ten mól książkowy, gdzie pożeranie strony za stroną? Gdzie ten apetyt na śmietankę, na coś więcej? Gdzie nieprzespane noce z książką na kołdrze?
Sama jestem winna -  zamiast wziąć się za kobiece czytadła, coś akurat na teraźniejsze humorki,  coś miłego do kawy i do poduszki - wypożyczyłam klasykę. Hemingway, Konwicki i Dostojewski leżą nietknięci na parapecie. Masz babo placek. Nie wszystko na raz.

Co mnie podniosło na duchu  - artykuł RANKING KSIĄŻEK NAJBARDZIEJ NIECZYTANYCH.

Zgadzam się całkowicie, jeżeli chodzi o Sienkiewicza. Jedyną książką autora, którą przeczytałam od deski do deski i która przypadła mi do gustu było Quo Vadis. Niestety, Sienkiewicz jest królem kanonu lektur szkolnych. Tak samo jak wielu innych, których dzieła odłożyłam przed rozwinięciem jakiejkolwiek akcji.
Za to wielu narzeka na Manna. Męczyłam się z Mannem długi czas, czytałam asekurując się słownikami wszelakimi, traciłam przyjemność z czytania. Dopiero jak skończyłam, zamknęłam, przemyślałam -  doceniłam geniusz.

Mówi się, że o klasyce się nie dyskutuje - klasykę się zna. Czyż można połknąć ocean?

Można powoli wypić. Sączyć pomału i delikatnie, z kryształowego kieliszka, nie haustem, a małymi łyczkami. Tak, żeby nie stracić przyjemności z czytania.
Może kiedyś dożyję 80 urodzin. I wezmę się za Prousta.
Ale najpierw przeczytam Biblię. Żeby nie zakładać skarpetek na buty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz