sobota, 6 sierpnia 2011

Michel Haillard

Ze względu na remont pokoju gościnnego tymczasowo wynieśliśmy fotele na balkon. To kwintesencja relaksu - sobotnie popołudnie w fotelu na balkonie, z książką Marqueza, z filiżanką latte, z domowym plackiem śliwowym. Fotel trzeba będzie wynieść, a mi marzy się wiklinowy, bujany. Przeglądałam parę stron i tak przez linki, podstrony, odesłania trafiłam na meble Michela Haillarda.

Rogate meble szokują. Nie można im odmówić elegancji, wytworności i, nie da się ukryć, są niesamowicie stylowe. Robią wrażenie. Kojarzą mi się z komnatami gotyckich zamczysk albo zadymionym salonem, sceneria jak z "Ojca Chrzestnego"...  Egzotyczne, tajemnicze, oryginalne. Nie jestem jednak przekonana, czy chciałabym, żeby taki mebel był ozdobą mojego domu. Tym bardziej, że wykonywane są ze skór egzotycznych zwierząt (co, naturalnie, budzi kontrowersje, obrońcy wielokrotnie sprzeciwiali się twórczości Haillarda). Nie, nie mogłabym czytać książek na balkonie i popijać latte leżąc w fotelu z rogami bawoła... Napawają mnie jakimś dzikim lękiem, przerażają... Dziecięce strachy siedzące w szafie, czatujące pod łóżkiem i w piwnicy - wyszłyby na światło dzienne.


Są i inne elementy wyposażenia domu w egzotycznym stylu:


Dla zainteresowanych - strona artysty: http://www.michel-haillard.com/index.htm
Niestety, w jakże pięknym języku Woltera i Edith Piaf, którego chyba nigdy się nie nauczę. C'est impossible.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz