sobota, 27 października 2012

O jesieni.

Coraz chłodniej, deszcz, coraz mniej pięknych kolorowych liści na drzewach, a coraz więcej gównianej brei na ulicy. Jesień.

Listopad. Codziennie święto zmarłych. - Michał Witkowski.
 Idzie jesień, będzie psychicznie trudniej - Marcin Świetlicki.
Notice, that Autumn is more the season of the soul than of Nature. - Friedrich Nietzsche
Dla mnie jesień była zawsze porą ubrudzonych butów. - Jacek Mejer
Wkurwiają mnie hipsterzy, którzy się cieszą, bo jesień idzie. - Bloggerka.  
 
 
 

Opole nieznane

Codzienny pośpiech, tu na uczelnię, do lekarza, zakupy, autobus, biblioteka... Bieganie między uliczkami. Męczące, nieciekawe. 
Kiedy dowiedziałam się, że T. przyjedzie z Krakowa na weekend, żeby POZWIEDZAĆ Opole... "Co my mu niby pokażemy?".
"Zostałaś wybrana na przewodnika wycieczki" - usłyszałam od S. 

Tutaj studiuję, budynek Collegium Maius, jeszcze nie tak dawno był tu szpital... Obok - Collegium Minus - dawny sierociniec. Na miejscu galerii handlowej Solaris stał browar. Wejdziemy na górę, pięknie widać panoramę miasta. O, a ten budynek pod nami, dziś jadłodajnia Caritasu, to kiedyś była gospoda... Legenda głosi, że zatrzymał się w niej sam Balzac, kiedy podróżował do swojej ukochanej! Ten ceglany bidynek, to pozostałości zamku, dziś należą do mechaniczniaka... Widzicie ten cokół? Jeszcze niedawno stał tu pomnik Józefa Lompy, dziś siedzą tu żule i wagarowicze...

Tym sposobem zabrakło nam czasu na zwiedzenie całego miasta. 
T. zadowolony, zdziwiony, że Opole co coś więcej niż Rynek i kilka kamieniczek wokół. My zadowolone, bo na nowo odkryłyśmy to pozornie nudne, małe miasto, do którego nie ma po co zapraszać gości. 
"Bulwar nad Odrą macie piękniejszy od naszego krakowskiego nad Wisłą..." - miło było usłyszeć.



















poniedziałek, 15 października 2012

...a człowiek coraz chorszy.



Moja choroba objawia się tym, że wiem, że nic nie ma sensu, bo i tak umrę.
—Kane, Psychosis 

Fronemofobia - strach przed myśleniem.

Clinomania - pragnienie nie ruszania się z łóżka przez cały dzień. Czasem to uczucie jest tak silne, że osoby cierpiące na clinomanię spędzają w łóżku całe dnie. Objawy clinomanii nasilają się w deszczowe bądź chłodne dni. 

Emetofobia - strach przed wymiotowaniem.

Maniafobia - lęk przed szaleństwem.

Fobofobia - lęk przed fobią.

Zimne dłonie - przypadłość ludzi nerwowych i bardzo wrażliwych, neurotyków i dobrych w łóżku.

Moja choroba na dzień dzisiejszy nosi nazwę "O kurwa, jutro poniedziałek!". Naukowcy nie opracowali jeszcze skutecznego antybiotyku. Wirus rozprzestrzenia się, nasila zwłaszcza w niedzielne wieczory. Objawy łagodzi wyrwanie z kalendarza kartki podpisanej "czwartek". 

"Żadne fobie. W dupach się poprzewracało" - wpis anonimowego forumowicza.


Edit: Czego to naukowcy nie odkryją

niedziela, 14 października 2012

Nokturn

Siedzę po nocach. No siedzę i już. Nie potrafię tego zmienić. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie wiem, co ja robię. Nieraz padam na twarz ze zmęczenia. Ale nie idę spać. To jakaś choroba. Rankiem nie potrafię wygrzebać się z łóżka, ale co tam - nie położę się o 22 jak NORMALNI ludzie. Nawet nie o północy, gdzież tam, to nie dla mnie. Siedzę, myślę, chłonę, czytam, przeglądam, myślę, kombinuję, planuję, marzę, wymyślam, siedzę, myślę... I gdzieś w podświadomości wiem, że to nie ma sensu. Ale siedzę. Nie wiem co chcę udowodnić. I komu. Nie potrafię tego wyjaśnić. Siedzę. Ewentualnie leżę. Nie śpię. 
Noc.
Pora magiczna, pora najlepszych pomysłów, najpiękniejszych melodii, najodpowiedniejszych słów, najlepszych smaków (sic!), najznakomitszych obrazów.
Nocą widać najwięcej.



Boję się ciemności, może dlatego noc tak mnie fascynuje.



sobota, 13 października 2012

Człowiek (nie)zbędny




Pojęcie "zbędny człowiek" pojawiło się w kulturze rosyjskiej w połowie XIX wieku, po raz pierwszy w "Dzienniku człowieka niepotrzebnego" Turgieniewa. Jego prototypami są rosyjscy bohaterowie romantyczni - m.in. Giorgij Pieczorin z powieści Lermontowa "Bohater naszych czasów". "Człowiek zbędny" był przedstawicielem szlachty, osobą utalentowaną, wykształconą, z dużą wiedzą i pomysłami, ale przy tym pozbawioną gotowości do działania, niebędącą w stanie nic zmienić w otaczającej rzeczywistości.

Yyym. Zmienić otaczającą rzeczywistość.
Czy upieczenie dyniowego placka i poczęstowanie nim znajomych jest zmienieniem rzeczywistości? Czy kilkugodzinne siedzenie w kościele i ćwiczenie gry na organach jest zmienianiem rzeczywistości? Czy medytacje nad kubkiem kakao są zmienianiem rzeczywistości? Czy narzekanie na komunikację międzymiastową jest zmienianiem rzeczywistości? Czy niekończące się rozmowy telefoniczne o harmonii wg Sikorskiego, sensie kanalizacji, właściwościach odżywczych kaszy kuskus i dupie Maryni są zmienianiem świata? Czy całonocne chłonięcie internetu jest zmienianiem rzeczywistości?

Chyba nie.
Chociaż myślę sobie, że rzeczywistość ma różne płaszczyzny. Mniej i bardziej... rzeczywiste. I de facto każdym czynem jakoś wpływamy na rzeczywistość. Dobrze, źle albo - co gorsza - neutralnie, czyli nijak, czyli... wpływamy czy nie? I kształtuję sobie rzeczywistość mniej rzeczywistą. Albo wręcz nierzeczywistą.
Jak bardzo chciałabym stać się człowiekiem niezbędnym. oczywiście bardziej chciałabym być niezbędną Tobie
Stać się bohaterem swojej rzeczywistości. i Twojej
Rzeczywistej rzeczywistości.


                                           
                                        
                                        

czwartek, 4 października 2012

This bed is mine

Powoli przyzwyczajam się do życia na walizkach. Całe wakacje na wyjeździe, teraz kursowanie dom-Opole-dom-autobus-Opole, odwiedzanie znajomych, nocowanie to tu, to tam. Mieszkam w Opolu, ale wiem, że to nie moje miejsce, mimo to chyba lubię to miasto. Lubię za to, że mogę przejść piechotą od ZWM-u do Zaodrza (może to i plus, że nie ma tramwajów), lubię za bibliotekę przy filharmonii, lubię za Bolko i wały do spacerowania, za kiczowate kłódki na Zielonym Mostku na siłę przypominające o kłódkowych trendach z innych miast, lubię za chłodną katedrę, za skróty między blokami i skwerkami,  lubię za młodość... Moją młodość. Bo Opole to czasy licealne, to czas studiów. Nie jest źle.

Przyzwyczajam się. Brakuje mi łóżka. Mojego, drewnianego, zrobionego przez dziadka ileś lat temu w przydomowym warsztacie. Moje łóżko to moja świątynia. Moje łóżko jest moje.
Hotelowe miało wysoki materac, idealny do skakania, ale nie było moje...
Rozkładana wersalka jest całkiem wygodna, ale taka nie-moja...
Namiastką jest moja ulubiona pościel w brązowy wzorek i mój jasiek-piesek, wymęczony od czasów podstawówki.
Ścielę tu łóżko. To takie sztuczne.
Tęsknię za łóżkiem. Za moim łóżkiem.
W domu w łóżku pełno mam poduszek, jaśków, miśków. W łóżku czytam, męczę stronę za stroną, czasem siedzę z laptopem, czasem i pisać się zdarza... Leżę godzinami i rozmawiam przez telefon, leżę z nogami na ścianie i myślę, leżę w ciemności i słucham ulubionych płyt. A czasem po prostu leżę. Nierzadko też siedzę, z nogami podkulonymi, zapłakanymi oczami i pytam los, dlaczego znowu ja... Że uśmiecham się z ulgą - i to się zdarza. W łóżku popijam herbatę albo kakao. Zasypiam z kotem. Budzę się i przeklinam... Przysypiam po 20 minut w przerwach między koniugacją łaciny a pracą zaliczeniową z konstrukcji narratora w powieści współczesnej. Padam zmęczona i wątpię. Albo nie wątpię, bo nie mam już sił.
Żyję w łóżku...? Coś w tym jest. Spędzam w nim większość czasu.
No, teraz już nie.
Siedzę tu na taborecie... Bo tutejsze moje łóżko jest takie nie-moje.
Moje łóżko jest moje. Moje łóżko to moja świątynia. Podobno kiedy wielokrotnie powtarza się tą samą nazwę to znaczy że się tęskni. Łóżko, S., łóżko, P., łóżko, dom, łóżko, P., spać, S., łóżko, święty spokój, Amazon, R., wakacje, łóżko, S., P., R.,.... Łóżko.


                                         

Spanie w knidze: