piątek, 30 marca 2012

...'cause we are born innocent

D. Strinati, Ortega y Gasset, D. MacDonald. Współcześnie kultura jest zaprzeczeniem kultury. Kultura nie ma podziałów. Kultura masowa i popularna już mogą być ze sobą utożsamiane. Kultura popularna jest zaprzeczeniem kultury.
A jednocześnie... Robienie jajecznicy to kultura.
Przedmiot "socjologia kultury" to tautologia, bo socjologia jest kulturą.
Wszystko jest kulturą.
Wszystko, w czym człowiek ma swój udział.
Kultura jest zaprzeczeniem kultury.

Awangarda powstała jako wyraz niesmaku wobec narastającej kultury masowej. Paradoksalnie kultura masowa wchłonęła awangardę.
Idź do empiku. Są kubki kubistyczne (i to nie jest tautologia). Surrealiści na okładkach zeszytów.
Zjawisko ukrytej konsumpcji.
Bądźmy snobami artystycznymi. Kupujmy książki z wysokiej półki.
W empiku.

Zblazowani intelektualiści. Rozkapryszone bachory.

Kiedyś wszystko wydawało się prostsze.
I chyba było?

Kiedyś wydawało mi się, że dychotomia kultura vs natura ma inny wymiar. A ja jestem zawieszona gdzieś między kulturą a naturą.


Okazuje się, że nie. I czuję się totalnie poza tą płaszczyzną.
Sarah McLanchlan i do łóżka.
Czuję, że łóżko to moja płaszczyzna.
Płaszczyzna, przestrzeń, żywioł -> według rozumowania Pitagorasa z Samos.
Tak, żywioł.


...'cause we are born innocent.

Frida Kahlo

Prawie od roku. Pisuję, komentuję, narzekam, obserwuję. Między tym trochę muzyki, ulubieni malarze, coś ciekawego, wyniuchanego gdzieś w sieci, trochę własnej tfurczości... Właśnie, tu zawiodłam się na sobie, bo spodziewałam się czegoś więcej. No i wciąż nie podzieliłam się klasyką, kanonem znanym wszystkim, ale jakże bardzo przeze mnie lubianym. Klimt, Mucha, Dali, Frida Kahlo...

Jej brwi są jak wąsiki Dalego.
Uwielbiam te obrazy, tak pełne koloru, ale jakoś bez radości. Dziwnie ponure, choć ciepłe.
Nadrabiam zaległości. Cieszmy się razem.


środa, 28 marca 2012

Killing me softly

Wróciłam. Nie wiem, jak się nazywam. Nie wiem, czy tutaj mieszkam, ale mają jakieś łóżko, to wystarczy.
Zabierzcie te wszystkie księgi, tomy i słowniki, dajcie sobie siana z pracami zaliczeniowymi, nie każcie mi grać Bacha na egzaminie. Ientaculum, rex bibendi, triclinium, lectus, pueri ad pedes, panis plebeius - dziwne hasła, które podobno coś oznaczają i zabrały mi całą wczorajszą noc, ale już niezbyt kojarzę.

Roberta Flack na dobranoc.
A potem - pieść mnie Morfeuszu, pieść! Długo i namiętnie.
Jutro dopiero na 8:30. Zdążę wyśnić wszystkie zaległe sny.
Te dobre i te złe. Te o Tobie i te bez Ciebie. Koszmary, w których ciągle się spieszę i nigdzie nie zdążam, w których budzę się w nieznanych miejscach, surrealistyczne dziwactwa. I dobre sny, te w domku nad morzem, w wysokiej trawie pachnącej rosą, te, w których jestem ogrodniczką i prowadzę malutką kwiaciarnię w szwajcarskim miasteczku. I te, w których słyszę "Bach jest wymagający. Artykulacja! Jesteś wszechstronnie uzdolniona i niesamowicie inteligentna, ale trzeba cię doprowadzić do porządku...". To nie sen.
Ale - chwila... Ostatnio obudził mnie ten tekst.
Prześladuje mnie co noc.
Morfeuszu, kochanie... Proszę o inne sny dzisiaj.
Kochajmy się aż do rana.
Do 8:30.


...Strumming my pain with his fingers

Singing my life with his words
Killing me softly with his song...




niedziela, 25 marca 2012

Birthday weekend

Już wiem, dlaczego lepsze są pomarańczowe filtry w papierosach. Przynajmniej po pijaku nie pomylisz stron i nie odpalisz filtra.
Weekend urodzinowy, osiemnastkowo-rodzinny. Mocno zakrapiany, przejedzony i kilka chwil pod niezliczonymi rzeszami gwiazd... Dobra okazja do obserwacji socjologicznych.

Pokój gościnny, zastawiony stół. Urodziny mamy.
Całą sobotę piekła ciasta i torty, przez tydzień robiła zakupy, by w końcu i tak o czymś i tak zapomnieć, troskała się, czym by w tym roku zaskoczyć gości. Zmęczona siedzi z gośćmi i nie ma ochoty na spróbowanie swoich kulinarnych dzieł. Obsługuje wszystkich, sobie ostatecznie nakłada najmniejsze suche ciastko. To jej urodziny, ale kończy po pierwszym kieliszku, polewa innym. Pilnuje zegarka, bo za kwadrans trzeba włączyć piekarnik, teraz wstawić kurczaka, potem odczekać 7 i pół minuty, żeby nie przypalić. Czy komuś dolać kawy? A może soczku? Goście narzekają, obgadują, jak to goście. A kuzynka zza granicy dzwoniła z życzeniami? Jubilatka siedzi niespokojnie, obserwuje, czego zabrakło, co podać? Komu jakie ciasto dać do domu?
A potem musi znosić naczynia i zmywać... Faceci oczywiście z piwkiem przy swoich laptopach.

Że niby stereotyp? No tak, ale stereotypy skądś się biorą. Mają jakieś korzenie, nie są wyssane z palca.
Bo... jak inaczej mogło to wyglądać?

Nie przepadam za rodzinnymi imprezkami.
Była jeszcze osiemnastka. I obliczyłam właśnie, że na jeszcze jedną osiemnastkę się załapię.
A potem ewentualnie mogę sponsorować osiemnastki swoim dzieciom.

Znajomy hit, miły dla ucha, odświeżony wczoraj. Ach, co to były za czasy!


piątek, 23 marca 2012

Dyskotekowa Droga Krzyżowa

Dyskotekowa Droga Krzyżowa - wszyscy razem i każdy z osobna, wszyscy myśleli - "Nie może być, przesłyszeliśmy się". A jednak nie.
Jezus na dyskotece.
Kolorowe światła, zdjęcia z imprez, klubowa muzyka w kościele.
Gwarno.
Jakoś nieswojo, bo przecież to KOŚCIÓŁ, ale młodzież się integruje, rozmowy, chichy, kołysanie w rytm, podśpiewywanie "Nossa nossa" pod nosem.
A potem wszystko gaśnie, wszystko milknie, rozpoczyna się nabożeństwo ekspiacyjne.
Dziwne rzeczy. Ale skuteczne.

czwartek, 22 marca 2012

Tamara Łempicka przed snem

Od kilku dni przytrafia mi się jakiś dziwny rodzaj sennej amnezji. Nie pamiętam jak, o której, gdzie, z kim, dlaczego... zasnęłam. Totalnie nie pamiętam. Budzę się potem w środku nocy i nie rozumiem, dlaczego leżę w dżinsach. Podobno mama pytała, czy zgasić światło, ale odpowiedziałam że nie, bo będę się uczyć. Podobno, bo nie pamiętam.
Podobno przedwczoraj brat zgasił mi światło i zabrał kota do szopki, podobno zasnęłam z książką w ręku i odłożył ją na biurko. Nie pamiętam, nie wiem, co to była za książka. Nie pamiętam, że kot był w moim pokoju. Nie pamiętam.
Podobno to z przemęczenia. Przestańcie.
Czuję się świetnie, wiosennie, witalnie. Tylko kreski eyelinerem robię coraz grubsze, bo mam jakieś sine powieki. Ubieram się kolorowo. Wyglądam wtedy żywiej.

Siedzę wieczorową (a może nocną?) porą, przy dźwiękach koncertu e-moll (Blachacz & Warsaw National Philharmonic Orchestra... "Warsaw" i "National" - czyli to może funkcjonować obok siebie...) i odkrywam na nowo Tamarę (de) Ł\Lempicką:



Herbata, ząbki i grzecznie do łóżka. W pidżamce, pod kołderką, ze zgaszonym światłem.
Jak normalni ludzie.

Ach.. Jeszcze filozofia na jutro. I śląska tradycja kulturowa. I fonetyka...
Ale obiecuję, że potem NORMALNIE zasnę.

sobota, 17 marca 2012

In shoes we trust?

No przede wszystkim koncert. Tym żyliśmy, tym żyjemy. Całe dnie prób, kombinowanie noclegów, autobusów, pociągów, żadnego alkoholu i papierosów, ciepłe herbatki i kisiele, sól emska obowiązkowo. Stres, poświęcone wieczory, uciekanie z zajęć od października. Myśli "to chór na poziomie, czego ja tutaj szukam, nie daję rady, ledwo czytam nuty...", niesnaski towarzyskie, kilka srogich imprez... I zaśpiewaliśmy. Frrrr i nie ma. Już zaśpiewaliśmy. Już.
Pół roku przygotowań na godzinę koncertu.
Już.
Zaśpiewaliśmy.
To jak fajerwerki. Tyle pieniędzy, żeby przez minutkę popatrzeć... i poszło. W eter.


Wkrótce Akatyst. Moja rola nikła, porównywalna z koncertami w MDK-u, ale panikuję.

Bez zmian, sypiam po 2-3 godziny, ale mam siły. Urwanie głowy, wiecznie zabiegana, stres... Odżywczy stres. Tak, jak żyłam kiedyś. Jest dobrze. Może to Wiosna czarodziejka, którą wszyscy już zaczynają się cieszyć.
Coś w tym jest.
Spacerowałam dzisiaj po moim-nie-moim mieście i wydawało mi się... lepsze. Po prostu lepsze.
To dobry moment na nową parę butów.
I życie staje się piękniejsze.
W wiośnie siła? A może w butach?

czwartek, 8 marca 2012

Dzień Kobiet

Nie dostałam kwiatka, dostałam kilogram Michałków ;)
I zmywanie naczyń po obiedzie przez mężczyzn, także miłe.
W radiu życzenia, słodkie telefony, mnóstwo facetów z tulipanami na ulicy... Ble ble ble.
Nasuwa się pytanie po co to wszystko.
Podobno wiele osób nie akceptuje tego święta, podobno jest bez sensu, podobno to seksizm, bo nie ma międzynarodowego święta mężczyzn (fakt, w Polsce mamy 8 marca -  Dzień Kobiet, to samo co w innych krajach, 30 września jako Dzień Chłopaka i 10 marca jako Dzień Mężczyzny - i nie wiadomo jak z tymi dwoma się połapać...), podobno nasuwa komunistyczne skojarzenia z goździkiem i rajstopami dla każdej towarzyszki, itede...
Cóż, wokół wszystkiego można zrobić szum, wokół wszystkiego można spekulować.... Ale czy to święto nie jest po prostu miłe? Bez żadnej głębszej filozofii, bez ukrytych sensów: najzwyczajniej w świecie sympatycznie jest dostać tego kwiatka czy drożdżówkę. Albo chociaż życzenia na facebooku.
No, albo nic nie dostać i stwierdzić, że to wszystko bez sensu.
Na zasadzie że pisanie kolokwium jest bez sensu, skoro i tak nie zaliczę.
Wersja studencka: każda okazja jest dobra, żeby wypić!



sobota, 3 marca 2012

Farbenspiel

Chwilowy brak dostępu do internetu to wspaniałe zjawisko. Z jednej strony - denerwuję się, bo:
a) profesor miał nam wysłać na maila zadania
b) wrzuciłam koleżance na tablicę filmik - ciekawe, czy skomentowała
c) trzeba podlać arbuzy w Simsach
d) muszę sprawdzić, o której jest próba chóru
e) nie pamiętam rozkładu jazdy jedenastki
f) planowałam znaleźć przepis na ciasto czekoladowo - wiśniowe
g) jak mam pisać na temat Frazera bez przeczytania notki na wikipedii!
Z drugiej - nagle odkrywam, co mam zapisane na dysku. I tak porządkuję muzykę, przeglądam zdjęcia sprzed 4 lat, obrabiam niektóre, znajduję ciekawe dokumenty...
Co ja robiłam na komputerze, kiedy nie miałam internetu?
Pamiętam, kiedy pisałam muzyczny pamiętnik... To było w gimnazjum. Codziennie jeden tekst piosenki. Nagrywałam na kasetę piosenki z radia, potem odsłuchiwałam i spisywałam tekst... Gdzie czasy, kiedy komputer służył do grania przez godzinę dziennie? Dyskietka z napisem Win95, której tata nie pozwalał nam wkładać do stacji... 1000 gier na jednej dyskietce...
No ale ja znowu dygresjami.
Przeszukałam dysk.
Znalazłam wiersz.
Tak właściwie to mnóstwo wierszy. Wierszyków, wierszolątek, wierszydeł. Gorszych lub gorsiejszych.
I "Farbenspiel" pisany na konkurs poezji niemieckiej... Sama nie wiem, ile lat temu.
Pamiętam, był bez znaków przestankowych, ale pani z niemieckiego poleciła mi to zmienić.

Farbenspiel

Ich mag Orangenfarbe,
Einen Strohhut in Vorzimmer
Der nach orangenem Sommer duftet.
Erinnerungen.
Als die Sonne wie eine riesegrosse Orange
Uns warmte
Wir lacheln
Waren fruhlig
Und
Berauscht mit  Orangensaft

Und erneut  kommt der Fruhling,
Die Lichtung wird zum Maiglockchenteppich,
Das TRaurige, Alte und Graue nimmt sein Ende.
Grune Triebe spriessen,
Grun wurden die Wiesen,
Grun
Wie deine Augen.
Und
Hoffung.
Es gibt Hoffnung.

Ein blauer Ozean, blauer Himmel,
Der Wind weht – ist er blau?
Es blieben nur die Traume, der einzige Fluchtweg.
Du versprachst mir einen lazurblauen Himmel…
Was ist ubrig geblieben?
Gerausch der Wellen
Und
Gemurmel der  Kustengraser.

Die Nacht.
Eine verzehrte Seele mit grauen Haaren.
Ende mit der orangenen Frohlichleit.
Ende mit der grunen Hoffnung.
Ende mit den himmelblauen Traumen.
Es blieb nur Finsternis
Und
Rundherum wirbelter Russ.

 I wolne tłumaczenie na polski:

Gra w kolory

Lubię kolor pomarańczowy
Słomkowy kapelusz w przedpokoju
Pachnący pomarańczowym latem
Wspomnieniami
Kiedy słońce niczym wielka pomarańcza
Ogrzewało nas
Roześmianych
Wesołych
Upojonych pomarańczowym sokiem

I znów przyjdzie wiosna
Polana stanie się kobiercem konwalii
Smutne, szare, stare się skończyło
Wykiełkowały zielone pędy
Zazieleniały łąki
Zielone
Jak twoje oczy
Nadzieja
Jest nadzieja

Niebieski ocean, niebieskie niebo
Wiatr wieje – czyżby też był niebieski?
Zostały tylko marzenia – jedyna ucieczka…
Obiecałeś mi błękit nieba.
Co pozostało?
Szum fal
I
Szmer nadmorskiej trawy.

Noc.
Zużyta dusza z siwymi włosami.
Koniec pomarańczowej radości.
Koniec zielonej nadziei.
Koniec niebieskich marzeń.
Mroczna ciemność pozostała
I
Sadze wirujące wokół mnie.




Dzisiaj, z perspektywy czasu, wydaje mi się to bardzo dziecięce i naiwne.
Zastanawiam się tylko, czy byłabym w stanie napisać coś lepszego...?