piątek, 28 września 2012

Pierniczki leżakujące

Ostatnie słoneczne wrześniowe dni... Pachnące suszonymi grzybami i musem jabłkowym z cynamonem. Ostatnie spokojne dni w domu, z ciepłą herbatką, z kotem na kolanach. I tylko problemy z Urzędem Skarbowym, papierkowa robota, wieczne kłótnie, dalszy nieogar, stres, niezaliczona harmonia, brak czasu i ochoty, i ta świadomość, że chciałaś dobrze, a wyszło... a wszystko poszło. Już pozamiatane.
Po raz kolejny spotykam wspaniałego mężczyznę i ... pojawia się inna kobieta, która zabiera wszystkie karty. O ironio, co do kart i hazardu, to muszę o tym poważnie pomyśleć, podobno kto nie ma szczęścia w miłości, ma szczęście w grze...
Ostatnie słoneczne dni, które są tak beznadziejne, że nie wiem, co ze sobą zrobić.
Może pomyśleć o grudniu...
O Bożym Narodzeniu. I zarobić ciasto na pierniczki.

To nie żart! Przepis znalazłam parę lat temu na którymś z forów czy blogów... Sama nie pamiętam. Na parę dni przed Świętami. Było już za późno, ciasto musi dojrzewać około 6 tygodni... Zaintrygowana przepisałam i nie zapomniałam. Pierniczki są wyśmienite! Żadne z przeze mnie wypróbowanych (a trochę już tego zrobiłam...) nie smakują tak głęboko, dojrzale. Wszystkie składniki są idealnie zawiązane korzenną nutą. I są mięciutkie. Polecam! W tym roku zarobiłam to ciasto po raz trzeci. I odpowiadając na wątpliwości znajomych, którzy są zszokowani takim przepisem: nie, ciasto nie gnije, nie pleśnieje, nie fermentuje, dobrze zarobione na pewno się nie zepsuje! :)

Pierniczki leżakujące
Składniki:
500 g miodu
2 szklanki cukru
250 g masła
1 kg i szklanka mąki tortowej
4 jajka
3 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szklanki zimnego mleka
2 łyżki kakao
szczypta soli
tutaj powinnam wymienić wszystkie przyprawy i proporcje... ja zastępuję je opakowaniem gotowej przyprawy do piernika
bakalie wg uznania, ja używam około 2 szklanek orzechów, 1/2 szklanki płatków migdałowych, 1/2 szklanki skórki pomarańczowej, 1/2 szkl rodzynek

Miód, cukier i masło powoli podgrzewać w garnku o grubym dnie, mieszając dodawać bakalie i przyprawy. Do dużej miski przesiać kilogram mąki, dodać jaja, sól, sodę rozpuszczoną w mleku, kakao. Wymieszać, odstawić na chwilę, dodać ciepłą masę miodową. Dodać szklankę mąki, wymieszać.
Zarobione ciasto przykryć lnianą ściereczką, by mogło oddychać. Odstawić w chłodne miejsce, by dojrzało na  min. 6 tygodni.

Do smarowania pierników:
1 jajko
2-3 łyżki mleka

Jajko roztrącić z mlekiem. Ciasto na pierniczki rozwałkować i wykrawać foremką. Tuż przed pieczeniem posmarować jajkiem z mlekiem.
Piec około 10-15 minut w 180 stopniach.
Środek pierniczków ma być miękki, gdyby jednak wyszły za twarde to dobrym sposobem jest umieszczenie ich w pudełku z kawałkami jabłek. Co jakiś czas należy wtedy potrząsać pudełkiem.




Powodzenia!
Przepis umieszczam na specjalne życzenie mojej Warzeszki :)


Pichcenie uspokaja. Odsuwa myśli zbyt niebezpieczne. Jedzenie też uspokaja. Świadomość, że wszystkim smakowało raduje. Podnosi samoocenę? Tak myślę. Talent kulinarny u młodych dziewczyn chyba jest coraz rzadziej spotykany, niedawno usłyszałam od kolegi, że jego była "potrafiła tylko wrzucić pizzę do mikrofalówki, taki szajs to nie jedzenie dla mężczyzny! Pizzę w mikrofalówce podgrzać to mogę sobie sam jak zgłodnieję w nocy!". Hmm... Męska duma, fakt faktem, ale coś jest na rzeczy.
"Kiedyś dziewczyny gotowały dobrze jak ich matki, teraz chleją bardziej niż ich ojcowie".
No tak.

poniedziałek, 24 września 2012

Najgłówniejszy z grzechów

Zazdrość


Obżarstwo


Chciwość


Żądza


Duma


Lenistwo


Gniew


Kolekcja sygnetów "7 grzechów głównych" Stevena Webstera.


Tymczasem ja wprowadzam swój najgłówniejszy z grzechów... Najgorszy, najbardziej niszczący, prowadzący do wszystkich siedmiu: NIE-OGARNIANIE.

środa, 19 września 2012

Nie ogarniam. Post postwyjazdowy.

Nie ogarniam. Dwa słowa najlepiej oddające mój stan. 
Chociaż jest lepiej. Powoli... wracam do normy?
Od tygodnia jestem w domu. Tęsknię, jejciu, jak tęsknię.

Czy to miejsce ma jeszcze sens? To jakaś część mnie, to czym żyję, czym żywiłam się przez półtorej roku. Więc myślę, że nawet gdybym miała pisać tylko dla siebie - będę to czyniła. Jak wena będzie. A ta została chyba na łóżku w Nentershausen, z fraszkami i sonetami pisanymi po butelce Martini i kilku piwach.

Kilka refleksji postwyjazdowych:
- warto w życiu ryzykować.
- akty desperacji. Okazuje się, że całe moje życie mogę nazwać jednym wielkim aktem desperacji. Te wakacyjne wyszły mi na dobre. Uff. 
- języki obce. Cholera! Uczę się niemieckiego od 13 lat (dobrze liczę? 13?! tak... łojejku.) i na uwagi szefostwa często odpowiadałam "Ja, ja, ok", żarty kolegów z półki "Deutschland pur" stawiały mnie w niezręcznej sytuacji, bo nie wiedziałam, czy to żart był śmieszny, czy śmieją się ze mnie, czy powiedziałam coś nie tak, czy to może ja nie zrozumiałam... Inglisz? Kiedy stoisz w grupie 8 osób posługujących się niemieckim als Muttersprache?
- mieszkanie w hotelu. Jest basen, jest sauna, są korty tenisowe... A i tak rzucają pogardliwe spojrzenia, traktują jak bydło, jak hołotę z Polski. Fakt, Polacy sami zbudowali sobie taki obraz. I zamiast poprawić wizerunek... Udowadniają barbarzyńską dzikość Wschodu. Polska miszczem Polski!
- w Niemczech nie kupisz startera do telefonu na stacji benzynowej. Ani w spożywczym. U mnie na wsi u pani Krysi mają SIMkarty 3 operatorów... A w Niemczech nie. 
- alkohol. Nie kupować na stacji benzynowej. Będąc na zakupach w Rewe w środę - wybiec w przyszłość i pomyśleć o sobotniej bibie. Pamiętać o zapicie i czymś na ząb. W hotelowej piwnicy nie stoi 35 słoików kiszonych ogórków.
- Niemcy jako kosmopolityczna hołota - temat na pracę licencjacką.
- Niemcy jako kumulacja bezguścia i pozornej wolności poglądów wyrażanej ubiorem i ogólnym image'em - temat na pracę magisterską. 
- współlokatorzy. Myślisz, że kogoś znasz? Pomieszkaj z tą osobą. Może się okazać, że strasznie wkurzające jest kiedy je płatki z kubka, a nie z miseczki!
- nowi znajomi. Nigdy nie byłam ekscentryczką. A tu po dwóch miesiącach płaczę za ludźmi, których ledwo znam... I tęsknię, i myślę o nich codziennie, i wchodzę na facebooka 3 razy na dobę a tam zawsze czekają wiadomości... Social life - czyli to coś więcej niż Simsy?! Nie wiedziałam. 
- miłość od pierwszego wejrzenia. Uwierzyłam, że to możliwe. 
Kobieto, kim jesteś i co zrobiłaś z tamtą Suzanne?!
"Co za granicą, to za granicą".

Nie wróciłam taka sama. Bardzo mnie ten wyjazd zmienił. Na lepsze? ...?
Tęsknię, tęsknię strasznie. DANKE za te wspólne chwile!
Tak, cosobotniego rytuału pieczenia ciasta brakowało mi chyba najbardziej :)




I piosenka, która mnie prześladuje. Toplista Vivy, codziennie po obiedzie.