niedziela, 30 grudnia 2012

I want my Christmas back

Święta, święta i po...

Co roku to najbardziej wkurza mnie w całym świątecznym zamieszaniu - tak bardzo się ode mnie wymaga (edit: ja wymagam), a ja tak bardzo nie daję rady.

10 dni wolnego!
Proszę przeczytać 13 książek, opracować 26 zagadnień egzaminacyjnych, napisać trele-morele srata-tata mnóstwo pierdół na wszystkie przedmioty. Proszę zharmonizować przykłady ze stron 36-71, nauczyć się 18 nowych śpiewów z chorału, przeczytać wszystkie podręczniki z historii muzyki. Proszę napisać przygrywki do wszystkich pieśni i rozczytać 5 nowych fug. Proszę wykuć całe prawodawstwo co do joty.
10 dni wolnego!
Zrobię wszystko!
Przeczytam całą bibliotekę, nauczę się wszystkiego, wszystko rozpiszę, napiszę i idealnie przygotuję!
A oprócz tego spotkam się ze znajomymi, odświeżę wszystkie licealne znajomości, odwiedzę całą rodzinę, pojadę wieczorem na imprezę, obejrzę wszystkie oznaczone na filmwebie filmy, dokończę sezon seriali, wyprowadzę psa na spacer, pójdę na lodowisko i wszystkie koncerty kolęd w okolicy!
Ha-ha-ha...
Mam 20 lat i wciąż infantylnie wierzę w tę magię nieprzemijalnych świąt... Które trwają i trwają... Z rodzinką, z kubkiem kakao, przy rozmigotanej choince, gdy śnieżek prószy za oknem, a z odtwarzacza wydobywają się najsłodsze nuty w całej muzyce...

Budzimy.

Już po świętach, nie ma mojego super-długiego czasu (za rok poproszę go w pudełku pod choinkę... aktualne próby zatrzymania czasu okazują się być niezbyt skuteczne) , nie ma stosu przeczytanych książek, ani tony papieru z harmonizacjami. Nie poćwiczyłam tyle ile chciałam i nie spotkałam się z tyloma osobami, ile planowałam.
Przez dwa dni piekłam ciasta, ciasteczka, pierniki i pierniczki, wszyscy się dziwili po co TYLE, a dzisiaj kiedy miałam ochotę na coś słodkiego musiałam poszukać jakiejś czekolady.
Nic nie zostało.
Za to już 6 osób chce ode mnie przepisy.

Po cichu marzę o własnej kawiarence, którą będę prowadziła, kiedy po studiach życie nijak mi się ułoży.
Kawiarence, w której czas się zatrzyma i w końcu zrobię to wszystko, co sobie obiecuję, co już nawet rozpisuję w harmonogramach, żeby jakoś ogarnąć.
Kawiarence, w której w końcu przeczytam te wszystkie książki, na pianinie w kącie rozczytam te wszystkie utwory, dopiszę te wszystkie harmonizacje, pochłonę to wszystko i jeszcze zdążę porozmawiać z tymi wszystkimi wspaniałymi osobami, które przecież istnieją gdzieś obok, rozdam im wszystkim ich ulubione ciasteczka, przygotuję ich ulubioną czekoladę... Tam będą wieczne święta...

Budzimy.

Jeszcze minutkę...

Nie ma czasu! Obudź się!!!


czwartek, 27 grudnia 2012

Geometria na Święta

Pewnie nikt nie uwierzy, że przed laty byłam matematycznym orłem i szczerze kochałam ten przedmiot.
A było tak :)
Do czasów licealnych. Może wszystkiemu winien profil klasy, może nauczyciel, może mnie się odechciało...
A jeszcze w gimnazjum brałam udział w olimpiadach, wstawałam o 6:00, by przed lekcjami pójść na kółko matematyczne... Bardzo miło wspominam.
Obok kółka matematycznego funkcjonowało u nas kółko origami.

Ciężko mi wrócić do formy i zginać papier w skomplikowane moduły. Ale co łatwiejsze sobie odświeżyłam i jestem całkiem zadowolona z efektu, chociaż widać niedociągnięcia. Pozostaje mi przejrzeć dawne wzory i próbować je odtworzyć z większą dokładnością, a może uda mi się powrócić do tych kunsztownych brył, które za czasów gimnazjalnych były sprzedawane na kiermaszach...

Trochę papieru i kilka zgięć:


środa, 26 grudnia 2012

Gwiazdkowy świat Diora

 Jestem zauroczona klipem świątecznym Diora.
 Elegancko, spokojnie, magicznie. Zimowo i świątecznie.
 Krótko, a robi wrażenie.
 Perełka dla oczu i ucha.


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Kraina Piernika

Jest kilka elementów, bez których dla mnie i mojej rodziny Święta nie istnieją: choinka, kolacja wigilijna z makówką jako deserem, łamanie się opłatkiem, Pasterka o północy, świeca z światełkiem betlejemskim, odwiedziny babci... I obowiązkowo piernik!
Pierwsza tura pierniczków piecze się już pod koniec listopada. To twarde ciasteczka, które muszą swoje odleżeć... A najlepiej smakują przed Wielkanocą :)
O pierniczkach leżakujących, na które ciasto zarabiałam we wrześniu, już wówczas wspominałam. A oto efekty dojrzewającego przez 3 miesiące ciasta i zabawy z barwnikami spożywczymi:

 Las choinek:
Jest i motyw muzyczny: 
 Babeczki makowe z "gwiazdką", która wyszła bardziej krzyżykiem niż jakimkolwiek ciałem niebieskim...
 
 Lebkuchen -  eksperyment, który okazał się być hitem!
 I talerz ciasteczek, a na nim...
 
"Kocie łebki" z powidłami: 
Pierożki z masą makową: 
Anyżki: 
Cranberry Noel, mój faworyt! 
Jest jeszcze piernik z marmoladą: 
I tradycyjny makowiec: 

Dodatkowo babcia piekła makowe bułeczki, mama piernik i dwie tury pierniczków... Za dużo?
Też tak mi się wydawało... Ale talerzyk sąsiadce, paczuszkę znajomej, w prezencie koleżance, księdzu po kolędzie...
I jeszcze zabraknie, a zjadłoby się!

Wesołych! Przeżytych, a nie przejedzonych!

100% Christmas


Take it easy.
Relax.
Eat, drink and be merry.
Do not diet.
Smile.

Na odwrocie powinien znajdować się dopisek: And don't forget about the Christ Child.
Tyle starań wkładamy w sprzątanie, kupowanie, gotowanie, telefonowanie, przystrajanie... A tak łatwo zapominamy, czyje narodzenie w ogóle obchodzimy.

niedziela, 23 grudnia 2012

Świat toruńskiego piernika

Boję się rachunków za prąd. A piekarnik starszej generacji pożera go stanowczo za dużo. 8 godzin intensywnego pieczenia... No, pełnoetatowa zmiana. Jeszcze lukrowanie i zdobienie. Jak czas i aparat pozwoli chętnie pochwalę się efektami.

A tymczasem wrzucam zdjęcia z wystawy dotyczącej wyrobu i dystrybucji piernika przed laty.
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przeze mnie za zgodą kustosza w Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu.