sobota, 24 września 2011

Domowe przedszkole

Ciepły jesienny dzień spędzony w lesie, pachnący runem i suchą trawą - tego było mi trzeba. Efekty - pierwsze jesienne "bastlowanie" - wieniec pół ogrodowy, pół leśny.


I mam coś jeszcze.
Moim zboczeniem są firanki. Kurzo-domowe zajęcie, wiem. Mam bzika na tym punkcie. Okno to najważniejsza część wystroju pomieszczenia. Uwielbiam firanki. Moja mała dewiacja. Brzmi strasznie.

A że stoisko naprzeciwko PKSu likwidują - wielka wyprzedaż! -każdy materiał 5 zł mb!
I tak sprawiłam sobie 6 metrów szyfonu w kolorze czerwona śliwka.
"Projekt" (jakieś bazgroły na kartce w kratkę), konsultacje z krawcową - i oto jest.
Okno na północny-wschód, wieczny problem z właściwym nasłonecznieniem. Ale w rzeczywistości wygląda to jaśniej niż na zdjęciach. Podoba mi się, serio.  Pomysł może i niespecjalnie nowatorski, ale cieszy oko. Wreszcie jakiś powiew świeżości.

 

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie talent, raczej chęć zrobienia "czegoś" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne firanki... A wieniec? Aż jesiennie się zrobiło - ale tak złotojesiennie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh my goodness... you are crafts goddess! :P

    OdpowiedzUsuń