sobota, 17 września 2011

beztematycznie

"Nijak" znaczy gorzej niż "źle". Jest nijak.
Chciałam jesieni - przyszła, a wraz z nią grypa. Doprosiłam się.
Włóczę się z kąta w kąt, nie mam na nic siły ani ochoty. Ani grama weny, ani grama uczuć, ani grama ciepła, ani grama koloru. Stagnacja i pustka, która wysysa wszystkie soki. Mam dosyć tego stanu, wolę zło, najgorsze zło, bo nawet najgorsze zło jest "czymś", a ja czuję "nic". Dzieje się "nic". Trwa "nic". Jest "nic".
Jakiś nihilizm. Nie, nihilizm jest "czymś", więc na pewno nie to. Paradoks... Bo czy "nic" może być "czymś"? 
Chciałbym się czymś zająć, żeby nie dopuścić do siebie myśli. Boję się myśli. Że zerwą się ze smyczy... Zrzucą kagańce. Że przyjdą.
Nie mam ochoty na jakiekolwiek działanie. Błędne koło, które sama nakręcam.
Chcę, ale nie mam ochoty? Jak dobrze to znam! Myślałam, że już z tego wyrosłam... Najwidoczniej wcale nie jestem taka dojrzała i niezależna jak mi się wydawało.
Wciąż mieszka we mnie dziecko, które boi się ciemności, chce żeby je przytulać, zabierać na spacery i opowiadać bajki.
Kobieto....  Tu życie. Zacznij żyć.

Słowa P. z niedzieli: "Z., chyba nie byłabyś sobą, gdybyś w końcu zaczęła jakieś carpe diem? Gwarantuję Ci, że zaczniesz na studiach. A po pierwszym roku z Twojego słownika zostaną wykreślone takie słowa jak "etyka" i "moralność" ". Yyy?

Nie wiem, czy cieszę się na studia czy się boję. Nie wiem, czy planuję jakąś przyszłość. Plany znajomych przerażają mnie do tego stopnia, że sobie chyba odpuszczę. Przynajmniej dzisiaj. Dopóki męczy mnie katar/gardło/zatoki/bezczynność/pisanie bzdetów.
Coś podobnego miałam, kiedy na pierwszych lekcjach w liceum opowiadaliśmy o sobie. Klasa artystyczna. "Moim życiowym celem jest walka o prawa homoseksualistów" "Chcę napisać książkę" "W wolnym czasie ćwiczę !@#$ (dziwna nazwa chyba sztuk walki, nie wiem)" "Jestem artystką z krwi i kości" "Pragnę dobrze przygotować się do egzaminów wstępnych na ASP" "Wiążę swoje życie z muzyką, myślę o studiach w prywatnej szkole w Londynie"... Kochani artyści, studiujący zarządzanie i marketing, administrację, logistykę.
Nie, nikomu nie ubliżam, wszystkim życzę wszystkiego najlepszego... Tylko po co te wzniosłe wspaniałe plany? W które sami nie wierzymy? Na pokaz? Bo inni powiedzieli, to ja też muszę?
Zanim zaczną wylewać z siebie żółć - zapisze posta i wyłączę komputer. Jeszcze tylko ciepłe mleko, tabletka z paracetamolem i pastylka na gardło.
Szybko, szybko!
Bo zaraz przyjdą myśli.

A żeby nie było totalnie bezowocnie, beznamiętnie, beztematycznie (ach, znowu ten nihilizm) - ciekawostka, znaleziona gdzieś kiedyś, zapisana na dysku:



3 komentarze:

  1. Ha, czuję to samo. Do października zostało 13 dni, powinny być dobre, ostatnie dni lata, ostatnie dni w domu, a ja grzęznę w jakiejś pustce, nic tu, nic tam, głupi podział na "tu" i "tam". Niby świat jest jeden, ale... Czekam na coś, czego nie będzie.
    Co do klasy i planów... hm, nie przypominam sobie, żebym ja kiedykolwiek miała jakiekolwiek cele tego typu. W ogóle cele. Może dlatego (prawo murphy'ego?) moje "życie zawodowe" ładnie się układa. Bo go nie chcę.
    Trzymaj się ciepło, cytrynowo i jesiennie, oby szybko wróciły ci siły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widze ze kazda droga jest dobra zeby dotrzec do ludzi,nawet forum naszego UO;) moje drobiazgi sa oczywiscie do wziecia,ceny znajdziesz w tytulach notek po myslniku,a jesli sie na cos zdecydujesz pisz na moj e-mail: natajka89@gmail.com pozdrawiam z Turcji:*

    OdpowiedzUsuń
  3. HA! Dałam się zrobić w konia z tymi wielbłądami ;-P

    OdpowiedzUsuń