czwartek, 8 września 2011

Autumn in the air

Jesienią zawsze zaczyna się szkoła, a w knajpach zaczyna się picie...

Czuję jesień w powietrzu. Czuję, że zagląda nam już do okien. Pora schować letnie fatałaszki na dno szafy i wyjąć płaszcze i apaszki. Jeszcze bez opadających liści, jeszcze bez złocistych dywanów w parkach, jeszcze bez kasztanowych ludzików, ale już nadchodzi. Coraz chłodniej, dłuższe wieczory, deszcze... Jesień - najbardziej nielubiana pora roku.
A ja... Lubię taką atmosferę. Ten czas, kiedy zaczyna się szkoła. Czas przetworów, czas spacerów, czas długich wieczorów przy kominku z kubkiem herbaty z rumem. Ma w sobie to "coś", czego nie miały ani wiosna, ani lato. 
No i jest już dynia. Moja faworytka od razu po cukinii. Kocham dynię. I ze względów kulinarnych, bo daje wielkie pole do popisu, i ze względów techniczno-plastycznych (cieszę się jak dziecko mogąc dekorować obejście na dożynki; ciszę się jak dziecko, kiedy mogę wydłubać cały miąższ i powycinać te głupie gęby na to głupie Halloween). Niedługo będą orzechy, więc zarobię ciasto na pierniki. Tak, zagniatam pierniki we wrześniu, według staropolskiego przepisu na pierniki leżakujące :) To jedyny akcent świąteczny, który, mimo że na długo przed Bożym Narodzeniem, nie osłabia mnie (jak te wszystkie choinki i piosenki z dzwoneczkami w listopadzie).
Trochę dziwne: lodziarnie jeszcze zapraszają na włoskie i gałkowe, kawiarnie wciąż kuszą ciasteczkami z jagodami i malinami, a ja zaczynam o piernikach... Po prostu to wolę: jesienne przetwory, herbatę, gorącą czekoladę, pierniczki, imbir, cynamon... I teraz rzeczywiście zapachniało jesiennie.

Strofy o późnym lecie

1
Zobacz, ile jesieni!
Pełno jak w cebrze wina,
A to dopiero początek,
Dopiero się zaczyna.

2
Nazłociło sie liści,
Że koszami wynosić,
A trawa jaka bujna,
Aż się prosi, by kosić.

3
Lato, w butelki rozlane,
Na półkach słodem się burzy.
Zaraz korki wysadzi,
Już nie wytrzyma dłużej.

4
A tu uwiądem narasta
Winna jabłeczna pora.
Czerwienna, trawiasta, liściasta,
W szkle pękatego gąsiora.

5
Na gorącym kamieniu
Jaszczurka jeszcze siedzi.
Ziele, ziele wężowe
Wije się z gibkiej miedzi.

6
Siano suche i miodne
Wiatrem nad łąką stoi.
Westchnie, wonią powieje
I znowu się uspokoi.

7
Obłoki leża w stawie,
Jak płatki w szklance wody.
Laską pluskam ostrożnie,
Aby nie zmącić pogody.

8
Słońce głęboko weszło
W wodę, we mnie i w ziemię,
Wiatr nam oczy przymyka.
Ciepłem przejęty drzemie.

9
Z kuchni aromat leśny:
Kipi we wrzątku igliwie.
Ten wywar sam wymyślilem:
Bór wre w złocistej oliwie.

10
I wiersze sam wymyślilem.
Nie wiem, czy co pomogą,
Powoli je pisze, powoli,
Z miłoscią, żalem, trwogą.

11
I ty, mój czytelniku,
Powoli, powoli czytaj
Wielkie lato umiera
I wielką jesień wita

12
Wypiję kwartę jesieni,
Do parku pustego wrócę,
Nad zimną, ciemną ziemię
Pod jasny księżyc się rzucę.
 
Julian Tuwim, Rzecz czarnoleska


Piosenka, od której nie mogę się uwolnić:

1 komentarz: