czwartek, 19 stycznia 2012

Temptation


Wspaniały utwór na wieczorny relaks. Bo muszę odpocząć.

Sesja, tyle krzyku, chaosu, stresu... Czy jest tego warta?
Jeden dzień w Krakowie... I jestem jeszcze bardziej zmęczona.
Jeden dzień na UJ-cie i zwątpiłam, czy na pewno chcę tam studiować.
Pusty portfel jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że prowincjonalne Opole wcale nie jest takie złe (dwie kawy w cenie jednej krakowskiej - to mocny argument).
Mimo wszystko polecam Hard Rock Cafe chociażby ze względu na sufit z talerzy perkusyjnych.
Ale gdzieś w tym wszystkim zatraca się ten legendarny duch poezji, malarstwa, zapach weny i modernizmu, nie ma światła lamp gazowych w parkach, o Piwnicy pod Baranami wszyscy wiedzą, ale nikt tam nie był.
Nie wiem, naprawdę zwątpiłam.
   Zakazany owoc lepiej kusi niż smakuje... A plany i wyobrażenia są przyjemniejsze od rzeczywistości.

Siedzę z kalendarzem w ręku. Kolokwium, zaliczenie, poprawka.
Zwątpiłam.
Zakuwanie deklinacji i czasów z łaciny, abstrakcyjne pojęcia z gramatyki, bezsensowne bibliografie, gwałcenie wzrokiem książek, które może i warte przeczytania, ale nie mam czasu, bo czeka następnych 13 pozycji, które były na wczoraj.
Gdzie te poezje, fascynacja literaturą, doza kultury, gdzie ten Disneyland, którego się spodziewałam.
Pani na Maiusie stwierdziła, że przedwojenny maturzysta miał większą wiedzę od współczesnych magistrów. Tak, Droga Pani, system schodzi na psy, edukacja schodzi na psy, ludzie schodzą na psy.
Poetyka - jedyny przedmiot dający satysfakcję, przerażający czasem, ale taki... przedwojenny.

Słuchajcie ludzie tej opowieści
jest to opowieść prawdziwa:
żył sobie jeden człowiek na Litwie
co się Mickiewicz nazywał.

Był on poetą i pisał o tym
wileńsko - kwiecistym stylem.
Nie miał pieniędzy, wiadomo - młody,
lecz miał znajomą, Marylę.

Ona na niego wciąż się gniewała -
któż to zrozumie, kobiety!
Bo kiedy ona nylony chciała,
on jej pisywał sonety.

Ona sonety buch do piecyka.
-Nie trzeba mi takich darów!
I wyszła za mąż za obszarnika
powyżej trzysta hektarów.

Więc się poeta bardzo rozżalił
i chciał jej w lica nawalić,
lecz musiał pisać wiersze na Dziady,
bo się Zaduszki zbliżały.

Ale fortuna kołem się toczy
i czasy się pozmieniały.
On na pomnikach zaciera ręce
a ją rozparcelowali.

Prawda, nie ma śniegu, jest ciapa, ale zdjęcie urzekające.


3 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą.
    Kraków już mało krakowski. W sumie pełno tam cieni ludzi. Wszechobecnych turystów. Braku.
    Ja mieszkam we Wrocławiu i szczerze mówiąc jest to miasto, które prześcignęło pod względem kulturalnym Kraków już dawno.
    Zapraszam.
    Takie powtarzanie nieustanne, że ktoś kiedyś miał większą wiedzę. Znam to z autopsji, generalizacja i uprzykrzanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha-ha-ha... Wybacz, ale - a nie mówiłam?! Niemniej jeżeli pozbędziesz się tego całego zaplecza skojarzeniowego, czymże to Kraków ma nie być i czym nie był, obedrzesz go z oczekiwań, z kulturowego miejsca w hierarchii polskich miast - stanie się po prostu miejscem, w którym da się żyć. Jak wszędzie. Miastem z miejskich teledysków, gdzie większość czasu spędza się w środkach komunikacji. Ale gdzie można przeżyć mnóstwo międzyludzkich zauroczeń trwających dzień, albo kilka godzin.
      Rada na przyszłość - omijać Rynek szerokim łukiem. I nie zgadzam się, że tu wszystko jest trzy razy droższe. Owszem, większość. Ale po prostu trzeba wiedzieć, gdzie chodzić. Kawa w Kofeinie już dawno przebiła ceny tutejsze.

      Usuń
    2. Jakoś się żyje... Aktualnie mój pierwszy samotny weekend tu. Jest nawet spoko, z tym, że ...nudno. Tak, Kraków to bardzo nudne miasto. Byłam wczoraj na Kazimierzu i nie znalazłam ani śladu tej "magii" - szaro, buro, smętnie. Kraków broni się tylko obietnicami - "poczekaj jeszcze trochę, a spotka Cię coś wyjątkowego". Czekam i nic. Ale tak też dobrze, rewolucje byłyby chyba niewskazane.

      Usuń