sobota, 28 stycznia 2012

Ave Maria

Do tematyki maryjnej prędzej czy później w swojej twórczości sięga zdecydowana większość kompozytorów. Inspirowanych "Ave Maria" arii, hymnów, ballad i innych pieśni  powstało niezliczone mnóstwo. "Ave Maria" w liturgii (choć do niej nie należy!) stało się pięknym przebojem na wszystkie okazje. Ślub? Pogrzeb? Chrzest? Jubileusz? Msza odpustowa? Suma niedzielna? Inna msza? "Ave Maria" zawsze i wszędzie! Zazwyczaj Szubert, Bach/Gounod, coraz częściej też Caccini/Wawiłow. Może przesadzam, ale toż to swoisty kicz ślubno-weselny. Piękne, dostojne, wzruszające - tak, i do tego ograne. Popularne, a co za tym stoi - mnogość wykonań rodem z Koziej Wólki. Stąd moja pewna abominacja do tych utworów. Podobnie do innych kawałków użytkowych, których państwo młodzi domagają się na każdym ślubie. Zapominają, że msza rządzi się prawami liturgiki, a nie koncertu ładnych utworków. "Panis angelicus", "Ave Verum", temat z filmu "Misja", a niedawno - o zgrozo! - od znajomego organisty usłyszałam, że panna młoda zażyczyła sobie "Hallelujah" ze Shreka!  Mogłabym zrobić całą listę takich kawałków. Może ułatwiłaby ona wybór oprawy przyszłym małżonkom (jeżeli jacyś tu zaglądną, hehehe). A może lepiej znaleźć coś mniej ogranego, równie pięknego i wzruszającego, ale nie tak popularnego? Przykład:


Jeżeli kiedykolwiek spełnią się moje marzenia małej dziewczynki o białej sukni, bukieciku konwalii i  obrączkach, to właśnie takie "Ave Maria" wolałabym usłyszeć.



2 komentarze:

  1. Nie przepadam z tym utworem :)
    Sama nie wiem dlaczego, po prostu jakaś dziwna pompatyczność, a zarazem infantylność się w niego wkradła moim zdaniem :)
    Na weselu zawsze chciałam zatańczyć do piosenki ze ,,Skrzypka na dachu,, :)
    http://www.youtube.com/watch?v=nLLEBAQLZ3Q
    Na szczęście wszystko wróciło na na twoim blogu do normy i mogę się cieszyć degustowaniem twoich słów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. NIGDY Ave Marii, ani "Marzenia" Schuberta. Jeżeli wyjdę kiedykolwiek za mąż, a byłby to wyjątkowy przypadek i prawdopodobnie mężczyzna, który już dziś zna mnie najlepiej (pal licho hollywoodzkie zakochanie, coraz częściej zdaję sobie sprawę, że w ostatecznym rozrachunku liczy się, żeby miał ci kto potrzymać torebkę w teatrze i przyjść do szpitala, gdy będziesz ciężko chora) to tylko Breakout - ballada Nalepy i Kubasińskiej.

    OdpowiedzUsuń