sobota, 25 czerwca 2011

Noc Kupały Day

W sumie to chciałam o tym napisać we wtorek, kiedy było to wydarzenie bieżące, ale najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się. Jednak wciąż chodzi mi to po głowie. We wtorek rano, kiedy jechałam do pracy, w autobusie kierowca słuchał albo Radia Opole/Wrocław albo czegoś w tym stylu. Nieważne. W każdym razie słuchał sam sobie, bo pasażerowie musieliby niesamowicie wytężyć słuch, żeby usłyszeć coś z audycji. Większość albo spała albo obgadywała niesamowicie ważny dla ludzkości problem, więc ledwo zrozumiałam, że audycja jest wywiadem z profesorem historii/kulturoznawstwa/etnografii/czegoś podobnego. Na temat Nocy Kupały. Skąd się wziął ten obrzęd, jak przebiegały przygotowania i obchody, co nieco o szukaniu kwiatu paproci i wiankach, o różnych zwyczajach w różnych regionach. Interesujące, warto mieć świadomość tego, że taki dzień w ogóle istnieje, o czym niewielu wie, o dawnych zwyczajach też warto czegoś się dowiedzieć. Zawsze to ciekawszy wywiad niż notatka na wikipedii. Kolejne pytania dotyczyły tego, jak współcześnie obchodzi się tę wyjątkową noc. Jakieś spotkania nad wodą z puszczaniem wianków, ogniska, koncerty. Okej. I ostatnie pytanie. To pamiętam dokładnie.
- Czy sądzi pan, że Noc Kupały można skomercjalizować, uczynić z niej święto podobne do walentynek? Bo Noc Kupały można nazwać słowiańskim odpowiednikiem tegoż amerykańskiego święta.
Bulwersujące.
Ale jeszcze lepsza była odpowiedź.
- Oczywiście. (i tutaj tłumaczenie, że każdy podmiot można uczynić przedmiotem komercji)
Na walentynki patrzę z dystansem. Komercja, niezaprzeczalnie. Jak ktoś lubi - ok, jeżeli ktoś nie lubi - też fajnie. Ale Noc Kupały? Czy ktoś to sobie wyobraża? Około 10 lutego wszystkie wystawy straszą serduszkami i chińskimi pluszakami z napisem "I LOVE YOU". A około 20 czerwca? Wianki? Kwiaty paproci? Zbiory legend? Figurki Kupały?
Czym stałaby się ta noc? 
Jak dla mnie teraz Noc Kupały ma w sobie magię. Coś ludowego, tajemniczego, niezwykłego. Nieodkrytego. Pierwotnego. Coś z legendy, coś z baśni, coś z babcinej historii.
I niech tak pozostanie.

Całe to sztuczne nagłaśnianie sprawy ma jeden wielki plus - zawsze jakiś pasażer autobusu słysząc taką audycję przypomni sobie, że faktycznie, w słowiańskim folklorze mamy takie święto.

Za Żywiołakiem nie przepadam, zbyt dziwna muzyka jak na moje skromne gusta, ale trudno o utwór bardziej na temat niż ten.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam słowiańskie zwyczaje. W poprzednim życiu na pewno byłam poganką ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowiańskie zwyczaje są (były?) niesamowite, a wydaje mi się, że ludzie bardzo mało o nich wiedzą. Bardziej interesuje ich kultura celtycka czy egipska...

    Ja w poprzednim życiu na pewno byłam kotem :) Dlatego tak dużo śpię w dzień :)

    OdpowiedzUsuń