wtorek, 7 czerwca 2011

Mark Ryden

Kocham, kocham. Jego dzieła są takie, jak moje życie: cukierkowa, dziecięca niewinność ułożona z krwistych flaków i mielonki garmażeryjnej. Nostalgiczne, zamyślone twarze. Cykl obrazów, nudnych i przewidywalnych, a jednak intrygujących. Igranie z kiczem, balansowanie na cienkiej niteczce oddzielającej sztukę niską od wysokiej.

De facto, Ryden ma na koncie mnóstwo innych obrazów i rysunków, można zobaczyć w galerii na jego stronie. Plus eseje. Dziennikarzy przyjmuje obrany w czarny płaszcz. I w masce.
Takie tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz