piątek, 3 czerwca 2011

Masa-sa-sa-sa

Masa wstała rano, zaparzyła kawę kupioną w Tesco, posłuchała wiadomości radiowej Jedynki. Masa założyła dżinsy kupione za 49,99 na promocji i sweterek z targu. Masa owinęła kanapkę w folię aluminiową i poszła na przystanek. Masa szukała drobniaków na bilet, ale musiała rozmienić dychę. Masa chciała pospać w autobusie, bo wcale się nie wyspała, ale w końcu zaczęła ploteczkować z masą w siedzeniu obok. Masa poszła do pracy. Szef nakrzyczał na masę, bo znowu się spóźniła. Masa zdenerwowała się i kupiła batona 3Bit w butiku. Masa miała nawał pracy, nie dawała sobie rady, szef dalej się czepiał, a jakieś dokumenty się zgubiły. Masa wzięła 2 tabletki Persen na uspokojenie i popiła kawą. Masa spojrzała na zegarek i nie mogła się doczekać piętnastej trzydzieści. Masa wyszła z pracy i udała się jeszcze na zakupy do supermarketu. Masa przypomniała sobie, że dzisiaj w tym ekskluzywnym lumpeksie będzie wszystko po 3 złote, wiec zmieniła kierunek. Masa niezbyt lubiła te sprowadzane masowo z Zachodu ciuchy, ale second handy stały się bardzo modne. Masa dostała jakąś ulotkę od chłopca na Rynku. Masa zmięła kartonik i wrzuciła do kosza. Masa nie miała ochoty brać udziału w jakiejś tam głupiej konferencji w bibliotece. Masa podeszła do bankomatu - "Kurde, znowu debet". Masa chciała się skusić na truskawki od przekupki przy dworcu, ale za drogo. Masa zaczeka, aż będzie taniej. Masa czekała na autobus - "Cholera, spóźnia się". Masa była głodna. Masa kupiła rogalik w budce z pieczywem. Masa wsiadła w autobus. Masa się zmęczyła i w autobusie cuchnęło potem. Masa pomyślała, że inni są obleśni i niehigieniczni. Masa wróciła do domu i zauważyła, że też się spociła, ale nie zdjęła koszulki, przecież już nie warto, zaraz siedemnasta. Masa włożyła klopsiki do mikrofalówki, a w międzyczasie włączyła telewizor. Masa lubiła kolumbijskie seriale, ale TVN zmienił ramówkę i teraz nadaje jakiś program kryminalny. Nieważne, masa też to obejrzy. Masa zjadła klopsiki, ale nie była syta, więc otwarła jeszcze paczkę krakersów - "Ha, ale fuks, 2 w cenie 1! Dobre promocje w tym Realu, muszę częściej tam jechać!". Masa przesunęła poduszkę i znalazła wczorajszą gazetę. Masa zawsze zaczyna od czytania horoskopu. Masa lubiła też krzyżówki, ale ta była za trudna - " Miasto w Kanadzie na 8 liter?". Masa przewróciła jeszcze parę stron, pisali coś o zatrutych owocach, jakieś powodzie, coś o polityce.... Bla bla. Masa wolała obejrzeć Dziennik. Masa przegapiła Dziennik, więc zaczekała na Panoramę o 22. Masa przełączyła program i na Polsacie leciał ten fajny serial o Miami.  Masa zapomniała o Panoramie, była już 23.30. Masa poszła do łazienki. Zabrakło pasty, szkoda, nie umyje dzisiaj zębów; trzeba kupić jutro, musi zapisać na karteczce. Masa poszła spać nie dowiedziawszy się, o co chodzi z tymi owocami. Masa nastawiła budzik na 5:40. Aha, jeszcze ta pasta, dobra, nie zapomni, jutro kupi, jeszcze przed pracą. Masa zasnęła. Masa śniła, że zaspała do pracy i przerażona się ocknęła. 5:39. Masa spojrzała na komórkę.
Przecież dziś sobota....

Proszę zastąpić słowo "MASA" swoim imieniem.

I mogę pisać traktaty filozoficzne, mogę przefiltrować światło księżycowe, mogę snuć refleksje, mogę udawać nadczłowieka, mogę pić kawę z kubańskiego butiku zamiast tej z Tesco, mogę jeździć Bentleyem, a nie emzetką, mogę zamawiać ciuchy u Diora, mogę wyrzucić z domu ten cały mass mediowy szajs, mogę (...). No, mogłabym.
Ale i tak zawsze będę częścią tej wstrętnej, obleśniej masy.
Fu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz