czwartek, 22 marca 2012

Tamara Łempicka przed snem

Od kilku dni przytrafia mi się jakiś dziwny rodzaj sennej amnezji. Nie pamiętam jak, o której, gdzie, z kim, dlaczego... zasnęłam. Totalnie nie pamiętam. Budzę się potem w środku nocy i nie rozumiem, dlaczego leżę w dżinsach. Podobno mama pytała, czy zgasić światło, ale odpowiedziałam że nie, bo będę się uczyć. Podobno, bo nie pamiętam.
Podobno przedwczoraj brat zgasił mi światło i zabrał kota do szopki, podobno zasnęłam z książką w ręku i odłożył ją na biurko. Nie pamiętam, nie wiem, co to była za książka. Nie pamiętam, że kot był w moim pokoju. Nie pamiętam.
Podobno to z przemęczenia. Przestańcie.
Czuję się świetnie, wiosennie, witalnie. Tylko kreski eyelinerem robię coraz grubsze, bo mam jakieś sine powieki. Ubieram się kolorowo. Wyglądam wtedy żywiej.

Siedzę wieczorową (a może nocną?) porą, przy dźwiękach koncertu e-moll (Blachacz & Warsaw National Philharmonic Orchestra... "Warsaw" i "National" - czyli to może funkcjonować obok siebie...) i odkrywam na nowo Tamarę (de) Ł\Lempicką:



Herbata, ząbki i grzecznie do łóżka. W pidżamce, pod kołderką, ze zgaszonym światłem.
Jak normalni ludzie.

Ach.. Jeszcze filozofia na jutro. I śląska tradycja kulturowa. I fonetyka...
Ale obiecuję, że potem NORMALNIE zasnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz