poniedziałek, 30 maja 2011

Szufladka ambitna vs szufladka nieambitna

Glenn Gould - moje wczorajsze odkrycie. Mistrz interpretacji dzieł Bacha. I jedno mnie przeraża: to, co potworzę na egzaminie z fortepianu nie będzie przypominało ani tej interpretacji, ani żadnej innej. Nie wiem, czy cokolwiek będzie przypominało.

Parę dni temu pożarłam się z moim lubym o podział muzyki. Bartek zwykł dzielić muzykę na ambitną i nieambitną. Za zespoły ambitne uważa na przykład Dream Theater, za nieambitne - całość twórczości disco polo. Cóż, nie da się ukryć - wybrał sobie dwa skrajnie różne nurty. Muzyka chodnikowa jest uważana za symbol złego gustu. Ale przecież to nie oznacza, że wszystko co nie jest disco polo jest ambitne. Bo na pewno nie jest.
Wychodzę z założenia, że każdy rodzaj muzyki spełnia jakąś funkcję. Disco polo - naiwny tekst, wpadająca w ucho banalna melodyjka, refren łatwy do powtórzenia i zaśpiewania po piwku i rytm taki, że aż chce się tańczyć. Zabawy, festyny, wesela - jak się bawić, to tylko przy disco polo! Ta muzyka nie ma zapewniać głębokich przeżyć duchowych, nie natchnie Cię do napisania wiersza (chyba, że piszesz teksty dp....). Ta muzyka pełni funkcję ludyczną i nie da się zaprzeczyć - swoją funkcję spełnia idealnie. Nie wyobrażam sobie, żeby pan Boguś, który tapetował nam przedpokój słuchał przy tym Czajkowskiego albo Armstronga. Inna sprawa to fakt, że to, co dzieje się na tych wszystkich imprezach w remizie (ale przecież nie tylko, wejdźmy do pierwszej lepszej dyskoteki) nazywa się jakże wyrafinowanym wielkopańskim słowem "wiocha". Ale to chyba nie wina muzyki?

Świetnie się tańczy, świetnie się śpiewa (zwłaszcza po kilku głębszych) i świetnie się bawi przy disco polo. Mnóstwo osób (zwłaszcza moich koleżanek, które najwidoczniej stać na każdy weekend spędzony w dyskotece) świetnie bawi się przy techno, trance i house. I o ile rozumiem dancingową zabawę przy italiano i disco, to 6 godzin "przetańczonych" w takich rytmach w ogóle nie pojmuję. "Przetańczonych", bo czy to jeszcze jest taniec? Nazwijmy całość tej hmm... twórczości (?) muzyką klubową. Gdyby kogoś bardziej interesowała genealogia, proszę, pod tym linkiem znajdzie się sporo informacji. Tymczasem mnie ten gatunek, szczerze powiedziawszy, mało pociąga. Co więcej - dla mnie oznacza bity na to samo kopyto grane przez całą noc w zadymionej dyskotece pełnej dziwnych osobowości, od czasu do czasu urozmaicane wielce skomplikowaną partią wokalną w stylu "Oh, baby!" albo "Yeah, yeah". Jest po prostu nudny.
Przy disco polo przynajmniej bym się pobawiła. A przy muzyce klubowej?
Następnego dnia narzekałabym na piszczenie w uszach (byłam na kilku imprezach i na każdej było stanowczo za głośno).
I pytanie retoryczne: czy to jest muzyka ambitna?

A to, czym częstują nas radiostacje? Co słyszymy wsiadając do autobusu, w supermarkecie i w butiku, w aucie sąsiada? Muzyka pop. Termin bardzo niekonkretny. Muzyka popularna. Czyli... no właśnie, jaka? Metallica - zespół znany na każdym kontynencie, słyszało o nim mnóstwo ludzi i.... wskazywałoby to na jego popularność. Czy więc Metallica gra pop? Pop nastawiony jest na komercję, na zainteresowanie mas.  I udaje mu się to. Wiele piosenek popowych brzmi naprawdę fajnie. Tyle, że, za przeproszeniem, rzygać się chce taką piosenką, kiedy słyszę ją w szkole, słyszę ją, kiedy kupuję ser pleśniowy w Tesco, słyszę ją, kiedy wchodzę do autobusu, słyszę ją ze słuchawek chłopaka siedzącego za mną, słyszę ją w domu (bo mama akurat włączyła radio), słyszę ją w Teleexpresie (bo szczyt listy przebojów) i aż boję się otworzyć szafę, bo nigdy nie wiadomo, gdzie jeszcze usłyszę ten hit.

Skoro pojęcie "muzyka pop" jest tak szerokie i niekonkretne, to co powiedzieć o muzyce rockowej? Cóż, za wyznacznik przyjmuje się dominujące brzmienie gitar. Ta, w zespole Dody gitarzysta gra na Gibsonie. Czy to czyni z ich muzyki rock?  I te wszystkie podgatunki.... Rock psychodeliczny, heavy metal,  rock eksperymentalny, emo, hard rock, art rock... Można by wymieniać bez końca. Co więc oznacza zdanie, że ktoś słucha rocka - jeden skojarzy z klasycznym Pink Floyd albo Oasis, a inny właśnie z Dodą, w której zespole gra gitarzysta. Wniosek: rock rockowi nierówny. Oczywiście to samo można powiedzieć o każdym innym gatunku muzycznym, ale na rocku widać to najlepiej. A może po prostu rock jest mi najbliższy.

Swoimi czasy bardzo bliski był mi metal, choć aktualnie preferuję lżejsze brzmienia. Metal wyewoluował z rocka, jest gatunkiem stosunkowo młodym. Młodym, a jak niejednoznacznym. Często laicy utożsamiają muzykę metalową z satanizmem, okultyzmem, motywami magicznymi, mizantropią, samookaleczaniem. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Subkultura to nie sekta. Dlaczego mówi się, że metal jest muzyką niechrześcijańską, skoro istnieje mnóstwo zespołów christian metalowych? Bo ludzie generalizują.
Prawda, są zespoły, które tekstami utworów nawiązują do kultu Szatana, weźmy taki Mayhem, albo lepiej Burzum - historia zespołu bardzo interesująca. Ale inne zespoły nawiązują do magicznych postaci, do fantasy, do smoków i dziewic uwięzionych w wieżach, do mitologii i wojen - głównie zespoły power metalowe. A jeszcze inne niosą treści bardzo uniwersalne - chociażby tak znana Metallica. I cała masa stylów według mnie - metalopodobnych, bo niby to metal, ale trochę za mało: grunge, nu metal.... A rozdrabniać by się można jeszcze na różnice między folk, viking, pagan, celtic metalem.
I co, czy metal jest ambitny? Czy można powiedzieć, że ambitna jest muzyka, która ma tak wiele różnych oblicz?

Media zalewają nas najróżniejszymi muzykami. Nie jesteśmy w stanie poznać całej muzyki świata. Nikt nie jest w stanie. Jak więc wybrać muzykę dla siebie?

Do czego piję? Nie pokazałam przecież nawet połowy głównych nurtów muzyki rozrywkowej, o muzyce poważnej nawet nie wspominając. Chodzi mi o to, że uważam szufladkowanie muzyki na ambitną i nieambitną za bezsensowne. Po co zakładać z góry, że coś jest nieambitne i niegodne naszej uwagi? I czy takie założenie w ogóle jest prawdziwe? Przecież nawet zespół, który uważaliśmy za ambitny może wydać płytę poniżej oczekiwań.

Dlatego ja używam podziału najprostszego z możliwych: muzyka, która mi się podoba vs muzyka, która mi się nie podoba. Cóż, ma to swoje wady: nie daję rady upchnąć muzyki w szufladki. Pudełka też nie wystarczają. Jakaś szafa by się zdała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz