niedziela, 22 maja 2011

Nienawidzę mieć urodziny!

I nie chodzi o sam fakt starzenia się i o teorię, że każdy dzień zbliża nas do śmierci. Nie.
Wszyscy mnie lubią i kochają, a osoby, które w życiu się do mnie nie odezwały na nk i facebooku składają życzenia. W tym roku ubezpieczyłam się i zablokowałam dodawanie komentarzy. Pomijając fakt, że osoby, które są dla mnie ważne i  -  w założeniu - bliskie - te zapominają.
Jest kawa, są ciasteczka, są goście. Super. I te wszystkie "Taki duży kawałek tortu?! Połowę! Nie mogę, odchudzam się!". I widzę, jak wszystkim ślinka cieknie na sam widok bananowca, ale jedna przed drugą - żadna nie odważy się zjeść CAŁEGO kawałka. I jeszcze to siedzenie i gadanie na jeden z tematów: ta wredna Kaśka, narzekanie  na lekarzy, odchudzanie się, ta wredna Kaśka, narzekanie. Hipokryzja jak się patrzy. Aha, i jeszcze. Te kłótnie w domu, bo ja chcę SAMA robić sałatkę, a wolałabym, żeby jednak nie było udek. I dostałam, tak, piękny, PIĘKNY bukiet róż od lubego, ale teraz wychodzi na to, że PRZEZE MNIE on płacze (bo rzekomo nakrzyczałam) i moja mama każe mi go przeprosić.
Przepraszam za ten kilogram żółci, ale naprawdę nie rozumiem jak urodziny mogą być ulubionym dniem w roku.

Oczywiście róże piękne. Tylko "urodziny" niezbyt.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz