czwartek, 13 października 2011

Z drugiej ręki

Dopiero w liceum przekonałam się do second handów, prędzej budziły we mnie odrazę te stosy śmierdzących ciuchów... A potem - cyk! - przecież wcale tak nie jest!  Za to od dzieciństwa kochałam targowiska staroci i antykwariaty, stare książki na strychu i skarby sprzed wojny. Szybko pokochałam i second handy. Taniej, można znaleźć prawdziwe perełki - to wszystko prawda, ale zafascynowało mnie coś innego - historia tych ubrań.

Przechadzam się między wieszakami i przeglądam...
Bardzo elegancka satynowa sukienka... Jej właścicielka musiała być niezwykłą elegantką. Pewnie kupiła ten ciuch na jakieś wesele albo inne wystawne przyjęcie. Kardigan, jeszcze z metką. Nietrafiony prezent? Kupiony pospiesznie na promocji, bez przymiarki, by w domu stwierdzić, że jest za mały? Mocno wychodzony wełniany golf... Już wisi na nim pełno kulek i mechów. Kto mógł go nosić? Pasowałby do wzorowej studentki w okularach, wiecznie przesiadującej w bibliotekach. O,  tunika w drobne kwiatki! To lubię! Niestety, rozmiar 34. Pewnie należała do drobniutkiej hipiski...
Kiedyś w płaszczu, który przywiozła ciotka, bo dostała go od kogoś, kto dostał go od... (...) - znalazłam monetę. Nie wiem, co to była za moneta. Żadnych napisów, żadnej daty, tylko symbol jakiejś kobiety - wyglądała na nimfę, albo Afrodytę. Może to wcale nie była moneta, tylko żeton, albo taka nie do płacenia, ale z tych, jakie zbierają numizmatycy... Nie wiem. Ale wtedy poczułam magię przedmiotów z drugiej ręki.

Dzisiaj skończyłam czytać książkę Romy Ligockiej - wypożyczyłam w bibliotece. W książce znalazłam saszetki po herbatkach odchudzających dla kobiet w okresie menopauzy - ktoś chyba używał ich jako zakładek. I kolejna zagadka - kto czytał te książki przede mną? Kto je wypożyczał rok temu, dwa, pięć, dwadzieścia... Czasem znajduję w książkach notatki, karteczki - przypominajki, świstki z numerami telefonów, wycinki z gazet, paragony...

Gdy gram na pianinie nachodzi mnie refleksja - co grała na nim poprzednia właścicielka? Wiem, że była to teściowa tej kobiety, u której kupowałam instrument. Czy ta pani jeszcze żyje? Czy grała amatorsko, a może była pianistką?  Czy podobnie jak ja - denerwowała się, kiedy coś nie tak grało? Czy wtedy pianino jeszcze stroiło?

Już myślę o pierniczkach bożonarodzeniowych - w zeszłym tygodniu wyłuskałam orzechy, teraz potrzebuję jeszcze laskowych, żeby zarobić ciasto i odstawić do dojrzenia. Planuję odwiedzić jakiś targ staroci i  poszukać foremek  - nowych, ciekawych kształtów. Takie targowiska mają swój urok - każdy przedmiot opowiada jakąś historię, każdy przedmiot jest niezwykły.
W supermarketach mamy do czynienia z masówką prosto z hurtowni, prosto od producenta, byle dużo, szybko i tanio. Byle ludzie kupowali, byle dali zarobić. Super promocja, 21,99 zamiast 21,49 zł!  Konsumpcjonizm, manipulacja, masa. XXI wiek.
Stare przedmioty są jedyne w swoim rodzaju. Czuje się ich magię, czuje się, że kiedyś zostały wykonane z pasją, czuje się ich opowieści, ich zapachy, ich magię...


2 komentarze:

  1. Myślę, że tak samo jest z ludźmi... Na co dzień nie dostrzegamy ich, mijamy ich setki, tysiące... Sami krążymy jako jeden z wielu niezauważanych, bez historii, poglądów, swojej historii do opowiedzenia. Dopiero, gdy człowiek się starzeje jest w pewnym sensie dostrzegany przez innych - kiedy jego wnuki słuchają jego historii, siedząc na kolanach, kiedy oprowadza je po miejscach swojej młodości... Chciałbym dożyć spokojnej i ciepłej starości...
    Jak zwykle piękna notka, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie będzie, na 99% 27 października;) godziny jeszcze do dogadania, ale najprawdopodobniej tak jak w latach ubiegłych od 9 do 17;) zapraszam serdecznie do holu budynku głównego UO na Oleską 48:D

    OdpowiedzUsuń