sobota, 8 października 2011

Śląski Rzym

Ksz-ksz... to szeleszczą liście pod moimi butami. Zimno i deszczowo, ale pogodnie i ciepło. Miła odskocznia od studenckiej rzeczywistości, która póki co wcale nie jest taka, jak obiecywali. Wyjazd muzykoznawczo-muzykokształcący do Nysy. To miasto to naprawdę perełka. Nie bez powodu nazywana Śląskim Rzymem. 13 kościołów (niegdyś 20), ciekawe organy, zacna architektura, rzeźby i malowidła. Domowy rosół i aromatyczna kawa. Śpiewanie w szynobusie i luźne pogawędki z nauczycielami w samochodach. Wspólne przeskakiwanie przez kałuże i  wspominanie "a kiedyś to...".
Piękne miasto, pełne zabytków, z ciekawym centrum (wszystko w pobliżu, a nie...). Bardzo urokliwe.
Podczas takich wyjazdów zawsze nachodzi mnie refleksja, że nie trzeba daleko wyjeżdżać, by zobaczyć i przeżyć coś wspaniałego.
Cudze chwalicie - swego nie znacie?
Cóż, ostatnimi czasy uważam, że każde, każde miasto jest lepsze, piękniejsze i ciekawsze od Op.







Toccata wieńcząca Suitę Gotycką Boellmanna wykonana na organach w nyskiej bazylice - masterpiece!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz