poniedziałek, 17 czerwca 2013

Problemy młodej, samotnej kobiety

Owoce sezonowe mają to do siebie, że je uwielbiam, cały rok na nie czekam, ale kiedy się najem... nawpieprzam... przesłodzę, nadużyję.... efektem jest odruch wymiotny i awersja. Do następnego sezonu.

Siedzę z misą truskawek z jogurtem. Kupiłam cały kilogram, jako rodzaj nagrody po egzaminie z modernizmu (10x ndst, 4x dst, 1x db i 1x +db), z racji wyduszenia najwyższej oceny - należy mi się! Miły pan chciał mi sprzedać dwa kilogramy w niższej cenie, ale:
- Paaaanie, ja sama mieszkam, kto to zje?
Pierwsze były pyszne, potem takie "jak truskawki", potem za słodkie, za kwaśne, już nie mooogę...
Ale kto to zje?
Siedzę sama w mieszkaniu. Współlokatorkom albo skończyła się sesja, albo przyjadą tylko na obronę. Pójść do sąsiada? Wyrzucić?

Fajnie samemu w mieszkaniu, choć przydałoby się towarzystwo. Zwłaszcza płci męskiej. Bo i resztki by pozjadał i słoiki pootwierał.
Aaaa... mam pająka w łazience. I co z nim zrobić?

Nie, mieszkanie w pojedynkę ma zbyt wiele minusów.
A że truskawki to rzekomo wyborny afrodyzjak... Tym bardziej przydałby się ktoś to wyjedzenia tej michy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz