sobota, 25 lutego 2012

To nie jest fajka

Codziennie popełniamy samobójstwo. Mniejsze lub większe. Zabijamy, zagłuszamy, maskujemy, ukrywamy. Bez honoru, bez godności, żeby podnieść wzrok i przyznać się. Upaprane krwią ręce wycieramy w białe suknie. Wszyscy.
I dlatego nikogo to nie razi.

Boli mnie czas. Bolą mnie te lata. Boli mnie ta potęga.
Nie śpię w nocy.
Myślę tylko o tym. Myjąc zęby, w autobusie, nad podręcznikiem, przy pianinie, umierając - ciągle.
Czuję się jak pies, wierny swemu panu, "przynieś-podaj-pozamiataj", merdający ogonkiem, biegnący z wywalonym jęzorem na przywitanie, tak, zrobię wszystko, czego tylko zapragniesz. Wszystko bym oddała, wszystko, wszystko bym zrobiła. Tak, tak, dla Ciebie, oczywiście.
Dobrego pieska można pomiziać i popieścić, a kiedy przeszkadza - odsunąć nogą. 
A jak zrobi coś nie tak - trzeba go ukarać. Można uderzyć pantoflem, można uwiązać przy płocie, można zagłodzić zwierzaka. A ten głupi, wierny, zakochany - tylko patrzy smutnym wzrokiem i zawyje czasem...

Boże, jakie to prymitywne. 
A właśnie tak to działa.
I spróbuj wytłumaczyć jednemu z drugim, jakie to prostackie - wyjdziesz na największą szmatę w całym tym cyrku.
Tak właśnie na tym wyszłam.
Filozoficzne dysputy? Obrona racji? Empatia? Zapomnij!
A miało być...
 Ych. Nie będzie. 

I nie wiem, co to jest, w czym ja tkwię. Czy się kiedyś wygrzebię?
Wątpię.
To jest jabłko. Jabłko jest duże i czerwone. Jabłko jest zdrowe. Zjedz jabłko.
Muchomor jest duży i czerwony, ale nie wolno go jeść.
Czarne jest czarne. Białe jest białe.
No właśnie problem w tym... że to wcale nie jest takie oczywiste.
To nie jest fajka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz