niedziela, 27 listopada 2011

Nothing fixes a thing so intensely in the memory as the wish to forget it.

Tego się obawiałam. Że mój blog zejdzie na psy (o ile kiedykolwiek trzymał jakikolwiek poziom) z powodu moich egzaltacji, samopoczucia, położenia i ogólnego stanu rzeczy.

Zasłyszałam dzisiaj w radio jakiś hit, mniej więcej z lat 80', to chyba była grupa Smokie. No pewnie! Smokie i szlagier "Living next door to Alice". Właśnie wbiłam w Google. Rok 1976. Nuciłam sobie pod nosem znany refren, wkrótce tata zaczął mi wtórować i  skomentował: Córciu, jaki to był kiedyś przebój... To taka stara piosenka, ma z dobre 20 lat.
- Tato. Na bank starsza. 20 lat temu to mama była ze mną w ciąży.
- Niemożliwe.
-...
- Rzeczywiście. Dziecko, jaka ty jesteś dorosła, niedługo będziesz starą panną. Chociaż teraz nazywa się to "singielka".

No tak. Kiedyś myślałam, że jestem dorosła. Odpowiedzialna. Dojrzała. Że mam swoje cele. Że wiem, do czego zmierzam. Może tak było.
Teraz, a może ostatnimi czasy, może właśnie dzisiaj szczególnie, czuję się jak zahukana nastolatka. Jak nastolatka, która robi złe rzeczy tylko dlatego, że są złe. Jak nastolatka, która uważa, że nikt jej nie rozumie, że otacza ją banda idiotów, pustych dziuń i ludzi bez zainteresowań. Jak nastolatka żyjąca infantylnymi hasłami z internetu, widząca życiową filozofię w tanich sloganach. Jak nastolatka chcąca zrobić sobie krzywdę, ale niemająca na to odwagi. Weltschmerzen i mizantropia.
Zawsze miałam skłonności do narzekania. Zawsze miałam skłonności do komplikowania.
Ale myślałam, że ten etap mam już gdzieś daleko za sobą.

Wiem, że to dopiero dwa miesiące studiów. Ale już wiem, że to nie to.
Wiem, że podły nastrój mi minie.
Wiem, że znajdę jeszcze wartościowych ludzi... Nie wiem. Ale mam nadzieję.
Postępuję wbrew sobie. Ale nie wiem, zupełnie nie wiem, co mam robić/myśleć/mówić/czuć, żeby było dobrze.
Przecież nie zrezygnuję ze studiów, bo co ze sobą zrobię? Z drugiej strony, na jakim innym kierunku siebie widzę? "Wszystkie kierunki humanistyczne są bezproduktywne" - no przecież na elektrotechnikę się nie przeniosę. A skoro są bezproduktywne, to po co, kurwa, w ogóle takowe istnieją. Porzygam się, jeżeli znowu usłyszę, że humaniści nie wnoszą niczego dla świata. Porzygam się, jeżeli znowu ktoś mnie zapyta, czy jestem nieszczęśliwie zakochana.
Rzygam tym wszystkim.
Rzygam swoim narzekaniem.
Rzygam swoim systemem i tą całą pseudofilozofią.
Fuck it.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz