sobota, 12 listopada 2011

Make it rain


Cygaro i whiskey, wieczór i deszcz. I dym, dużo dymu, myśli zadymione, myśli przydymione.

Nie mam.
Ale mam poezję Świetlickiego w jesienny wieczór. I mam Toma Waitsa - odkrycie sezonu, jak mogłam kiedyś uważać, że to nie jest muzyka dla mnie?! Ależ to jest idealnie dla mnie!
Nie mam whiskey. Nie pogardziłabym winem, ale też nie mam. Jeszcze chętniej spojrzałabym na wino wypite z KIMŚ, ale też nie mam.
Cygara też nie mam. Ani cygaretki. Zadowalam się papierosem.
Trochę za mało dymu, ale myśli zadymione, myśli przydymione, myśli tlące są.
Dekadencji mi się, kurwa, zachciało.


Coś dawno nie oglądałam "Casablanki", "Coffee&Cigarettes" jeszcze nie ściągnięte. Zadowolę się "O Północy w Paryżu".
Zadowalam się namiastkami. Zadowalam się byle czym.
Ale co tam.
Wiersz Czechowicza mi się przypomniał:


że pod kwiatami nie ma dna
to wiemy wiemy
gdy spłynie zórz ogniowa kra
wszyscy uśniemy
będzie się toczył wielki grom
z niebiańskich lewad
na młodość pól na cichy dom
w mosiężnych gniewach
świat nieistnienia skryje nas
wodnistą chustą
zamilknie czas potłucze czas
owale luster

Póki się sączy trwania mus
przez godzin upływ
niech się nie stanie by ból rósł
wiążąc nas w supły
chcemy śpiewania gwiazd i raf
lasów pachnących bukiem
świergotu rybitw tnących staw
i dzwonów co jak bukiet
chcemy światłości muzyk twych
dźwięków topieli

jeść da nam takt pić da nam rytm
i da się uweselić

którego wzywam tak rzadko Panie bolesny
skryty w firmamentu konchach
nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
chroń nas. 


To jest to. Z pustką i bylejakością nie ma co walczyć.

1 komentarz: