niedziela, 27 stycznia 2013

Oszukać przeznaczenie

Najszczęśliwsza czuję się na blogach kulinarnych z przepisami na pierniczki.
Na blogach D-I-Y, z rustykalnym wystrojem, home-home-sweet home. Wśród pierdółek, ciasteczek, książek, kubków z herbatą.

Nijak ma się to do "akademickiej lwicy", za jaką ostatnimi czasy się mnie uważa. Jedyna piątka z egzaminu, jedyne zaliczone kolokwium, jedyna propozycja promotora... Wcale mnie to nie cieszy.
Podobno chora ambicja niszczy.
Nie wiem, czy to ambicja.
To kłamstwo.

Czuję się wymaglowana, czuję się jak widmo człowieka. Sama sobie stwarzam pozory: a to dużo owoców, a to zaczęłam jeść rybę (!!!), gorąca czekolada, witaminki, drzemki. Sama siebie oszukuję.

Przed egzaminem, na który NIC nie umiem, fascynuje mnie wszystko. Śmieszne koty, gadające żyrafy, jak zrobić naszyjnik z gumek recepturek, czy wytatuować coś na karku, czy na dłoni, historia Japonii, ulice Petersburga, laureaci Nike sprzed X lat, co by upiec dla babci, jak już w końcu po miesiącu przyjadę do domu.
Śmieszne, że współlokatorki mające 400km do rodzinnej miejscowości wracają co weekend...

Robię wszystko, byle się nie uczyć. Byle nie żyć.
Żyję kolorowymi, pięknie wykadrowanymi zdjęciami z tumblr'a: kominkami nie dającymi ciepła, brownies bez smaku, śniegiem, który nie jest ani zimny ani ciepły. Codzienna porcja kolorowych, pięknych, odrealnionych obrazków, które dają mi namiastkę kolorowego, pięknego życia.
Pozory piękna... Takie sztuczne.
Jak daleko stąd do autodestrukcji?

Codzienna dawka tumblr'owego piękna - codzienna dawka kłamstwa.


Takie tam przypadkowe fziu-bziu obrazeczki...
Internety, internety... .
To nie życie. To bajka. Bajka, po prostu bajka.


1 komentarz:

  1. Skąd ja znam te tumblrowe dylematy? Oj towarzyszą mi, towarzyszą te bajki, te złości na te bajki. Takie same...

    OdpowiedzUsuń