poniedziałek, 14 maja 2012

Ciężki motyl

Wciąż tu jestem. Od prawie roku.
Wciąż jestem. Gdzieś między jedną a drugą kartką papieru, gdzieś między niedokończoną a nienapisaną pracą zaliczeniową, między nieprzeczytaną a nieruszoną książką, między niewyśpiewanymi i niebrzmiącymi dźwiękami.
Jestem. Od weekendu do weekendu, od drzemki do drzemki, od przyjazdu do odjazdu autobusu. Między naleśnikami w Grabówce i kawą w Book a...,  między bułką z Lidla a podgrzanymi w mikrofalówce resztkami kurczaka z ryżem. Między facebookiem a blogami, które wciąż regularnie przeglądam, choć coraz mniej komentuję i coraz mniej pisuję. Gdzieś między hitami z radia odsłuchanymi na YouTube a płytami Kilara i Brahmsa, którymi wciąż się upajam, ale coraz płycej. Gdzieś między szlafrokiem, bo zimno i grubymi skarpetkami, bo zimno.
Codzienny eter, w którym gdzieś tam dryfuję.
Pora kupić jakieś wiosenne buty na koturnie, żeby ciężko i stabilnie stanąć na nogi.
Co tam balerinki i lekkie sandałki, czas na porządne buciory, poddające się grawitacji. Bez motylków i zwiewnych wstążeczek. Koniec z lataniem, unoszeniem się. Im bliżej chmurek, tym gorzej - tym boleśniejsze są upadki.

Herbata wystygła, zabrakło orzechów (to na pamięć i koncentrację), zimno. Nie napiszę tych prac, ni ch... Nie ruszę. Tkwię w miejscu. Twardo. Ciężki motyl nie umie się oderwać.
Chyba jednak przesadziłam z tą grawitacją.




Wiem, że wszyscy to już znają. Ale... wciąż się zachwycam. Bynajmniej nie coraz mniej.


1 komentarz:

  1. niestety nie... mam nawał studenckiej roboty, nie miełam kiedy tworzyć masowo na kiermasz:( ale jeśli coś szczególnego wpadło Ci w oko zawsze możemy umówić się na odbiór osobisty w Opolu;)

    OdpowiedzUsuń