środa, 19 września 2012

Nie ogarniam. Post postwyjazdowy.

Nie ogarniam. Dwa słowa najlepiej oddające mój stan. 
Chociaż jest lepiej. Powoli... wracam do normy?
Od tygodnia jestem w domu. Tęsknię, jejciu, jak tęsknię.

Czy to miejsce ma jeszcze sens? To jakaś część mnie, to czym żyję, czym żywiłam się przez półtorej roku. Więc myślę, że nawet gdybym miała pisać tylko dla siebie - będę to czyniła. Jak wena będzie. A ta została chyba na łóżku w Nentershausen, z fraszkami i sonetami pisanymi po butelce Martini i kilku piwach.

Kilka refleksji postwyjazdowych:
- warto w życiu ryzykować.
- akty desperacji. Okazuje się, że całe moje życie mogę nazwać jednym wielkim aktem desperacji. Te wakacyjne wyszły mi na dobre. Uff. 
- języki obce. Cholera! Uczę się niemieckiego od 13 lat (dobrze liczę? 13?! tak... łojejku.) i na uwagi szefostwa często odpowiadałam "Ja, ja, ok", żarty kolegów z półki "Deutschland pur" stawiały mnie w niezręcznej sytuacji, bo nie wiedziałam, czy to żart był śmieszny, czy śmieją się ze mnie, czy powiedziałam coś nie tak, czy to może ja nie zrozumiałam... Inglisz? Kiedy stoisz w grupie 8 osób posługujących się niemieckim als Muttersprache?
- mieszkanie w hotelu. Jest basen, jest sauna, są korty tenisowe... A i tak rzucają pogardliwe spojrzenia, traktują jak bydło, jak hołotę z Polski. Fakt, Polacy sami zbudowali sobie taki obraz. I zamiast poprawić wizerunek... Udowadniają barbarzyńską dzikość Wschodu. Polska miszczem Polski!
- w Niemczech nie kupisz startera do telefonu na stacji benzynowej. Ani w spożywczym. U mnie na wsi u pani Krysi mają SIMkarty 3 operatorów... A w Niemczech nie. 
- alkohol. Nie kupować na stacji benzynowej. Będąc na zakupach w Rewe w środę - wybiec w przyszłość i pomyśleć o sobotniej bibie. Pamiętać o zapicie i czymś na ząb. W hotelowej piwnicy nie stoi 35 słoików kiszonych ogórków.
- Niemcy jako kosmopolityczna hołota - temat na pracę licencjacką.
- Niemcy jako kumulacja bezguścia i pozornej wolności poglądów wyrażanej ubiorem i ogólnym image'em - temat na pracę magisterską. 
- współlokatorzy. Myślisz, że kogoś znasz? Pomieszkaj z tą osobą. Może się okazać, że strasznie wkurzające jest kiedy je płatki z kubka, a nie z miseczki!
- nowi znajomi. Nigdy nie byłam ekscentryczką. A tu po dwóch miesiącach płaczę za ludźmi, których ledwo znam... I tęsknię, i myślę o nich codziennie, i wchodzę na facebooka 3 razy na dobę a tam zawsze czekają wiadomości... Social life - czyli to coś więcej niż Simsy?! Nie wiedziałam. 
- miłość od pierwszego wejrzenia. Uwierzyłam, że to możliwe. 
Kobieto, kim jesteś i co zrobiłaś z tamtą Suzanne?!
"Co za granicą, to za granicą".

Nie wróciłam taka sama. Bardzo mnie ten wyjazd zmienił. Na lepsze? ...?
Tęsknię, tęsknię strasznie. DANKE za te wspólne chwile!
Tak, cosobotniego rytuału pieczenia ciasta brakowało mi chyba najbardziej :)




I piosenka, która mnie prześladuje. Toplista Vivy, codziennie po obiedzie.




1 komentarz:

  1. Zaciekawiłaś mnie Niemcami, jakich nie znamy. Eee... w ogóle nie mamy o nich pojęcia. Dobrze, że już wróciłaś! :*

    OdpowiedzUsuń