Pół roku przygotowań na godzinę koncertu.
Już.
Zaśpiewaliśmy.
To jak fajerwerki. Tyle pieniędzy, żeby przez minutkę popatrzeć... i poszło. W eter.
Wkrótce Akatyst. Moja rola nikła, porównywalna z koncertami w MDK-u, ale panikuję.
Bez zmian, sypiam po 2-3 godziny, ale mam siły. Urwanie głowy, wiecznie zabiegana, stres... Odżywczy stres. Tak, jak żyłam kiedyś. Jest dobrze. Może to Wiosna czarodziejka, którą wszyscy już zaczynają się cieszyć.
Coś w tym jest.
Spacerowałam dzisiaj po moim-nie-moim mieście i wydawało mi się... lepsze. Po prostu lepsze.
To dobry moment na nową parę butów.
I życie staje się piękniejsze.
W wiośnie siła? A może w butach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz