"...a Ty zjadłaś dziś tyle słodkich mandarynek, słodkich mandarynek.... Zjadłaś ich tyle, że hej!"
Około 2 tyg. temu do sklepów rzucono MANDARYNKI! Zaczęły się wyścigi w promocjach ("3,69 w Tesco! 3,99 w Biedronce! i słodziutkie, bo z tych ostatnio to można było ocet wyciskać!" przebieranie... "bo ta ma za grubą skórkę, a w Lidlu widziałam za 4,50 siatka, ale fajniejsze były"...) i od tego czasu nie ma dnia bez mandarynki.
Mandarynki, pomarańcze - ten smak, ten zapach, ten aromat... Obok jabłka z cynamonem, korzennych pierniczków i makówki - nieodzownie kojarzą mi się z Bożym Narodzeniem. Właśnie w tym okresie świątecznym (chociaż to dopiero za miesiąc), sezonie mandarynkowym, smakują najlepiej.
Co więcej, mandarynki w kwietniu albo lipcu po prostu mi nie smakują.
To nie to samo.
I tak jak truskawki tylko w czerwcu, bo od września do początków maja są wręcz niesmaczne, tak jak maliny tylko latem (chyba że w syropie, albo mrożone - takie przyjmę zimą), tak jak dynia tylko jesienią... Tak mandarynki tylko w sezonie około-świątecznym.
A teraz pora na herbatkę i dalsze sklejanie kartek świątecznych... I na mandarynkę :)
Potem może jakiś film... Z mandarynką w ręku, a jakże!
Znalazłam na facebooku taką ankietę:
Lubisz mandarynki?
a) TAK
b) LUBIĘ
Też nie znam nikogo, kto by nie lubił...
Lubisz mandarynki?
a) TAK
b) LUBIĘ
Też nie znam nikogo, kto by nie lubił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz