Napisano już mnóstwo książek z cyklu "młodzieńcza miłość - rozstanie - spotkanie po latach". Temat harlequinowy, temat rzewliwy, temat banalnie romantyczny, bo ludzie takie lubią. Mimo to, książkę Sparksa połknęłam i mogę powiedzieć, że nie było to kolejne romansidło.
Co w "Pamiętniku" jest takie wyjątkowe?
Starość.
Zwykle miłość kojarzymy z młodością. Czy dziadkowie się całują? Czy się przytulają? Czy trzymają się za ręce? Czy, o zgrozo, uprawiają seks?
Okazuje się, że tak.
Ryczałam jak bóbr, kiedy chorująca na Alzheimera Allie nie rozpoznawała męża, nie wiedziała, kim jest, nie pamiętała, że są małżeństwem. Noah czytał jej pamiętnik - opowieść ich wyjątkowej miłości. To pomagało jej trwać.
Miłość nie zanika wraz z postępującym wiekiem. Słyszałam kiedyś, że staruszkowie w małżeństwie są po prostu do siebie przyzwyczajeni. Może niektórzy. Ale dzięki książce Sparksa widzę, jak miłość dodaje sił staruszkom.
Strasznie banalny i dziewczęcy temat się mnie uczepił. Pewnie za kilka dni nie przyznam się do tego posta.
Bo sama marzę o takiej miłości jak Allie i Noah.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz